Dziennikarka w rozmowie z Magdaleną Rigamonti zdradza kulisy swojego odejścia z TVP oraz wyjaśnia jaka jej zdaniem jest rola dziennikarza. Wtedy, kiedy przeprowadziłam wywiad z Andrzejem Dudą, wówczas kandydatem na prezydenta. Tylko że ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Więcej, to Andrzej Duda powinien przeprosić za to, jak odpowiadał, a w zasadzie jak nie odpowiadał na moje pytania, jak się zachowywał, co mówił po programie - tłumaczy była prowadząca "Wiadomości" - Beata Tadla.

- Usłużne media PiS-owskie szybko przykryły arogancję swojego kandydata, powtarzając dziesiątki razy, że to dziennikarka atakowała kandydata na prezydenta i pomijając, że to kandydat nie potrafił odpowiedzieć na żadne pytanie, w związku z tym był dopytywany, dociskany.

- Nigdy nie zaczęłam rozmowy ze złymi intencjami. Dokładnie w taki sam sposób potraktowałam drugiego kandydata na prezydenta - Bronisława Komorowskiego. Po prostu zadawałam merytoryczne pytania. Proszę zauważyć, że po tym wywiadzie nie pojawiły się teksty, że Tadla rozmawiała z Komorowskim na kolanach, że zrobiła coś źle. A Andrzej Duda był po prostu nieprzygotowany do rozmowy, bał się, wiedział, że sobie nie radzi. Wyczułam w nim potworny strach, ogromną niepewność. Nie wszystko kamera pokazała. Był przerażony. Nie chciał pokazać po sobie, że jest zdenerwowany, a był zdenerwowany w sposób, którego wcześniej nie widziałam u żadnego gościa programu. Jego ciało całe drżało. Nogi i kolana najbardziej. Do twarzy miał przyklejony uśmiech. Do końca. To była maska.

- Poseł Duda był tak wściekły, że odwołał następnego dnia wywiad w TOK FM, u Dominiki Wielowieyskiej. A ja studentom powtarzam, że rolą dziennikarza jest zadawać pytania, a nie mizdrzyć się do polityka. Całe zawodowe życie trzymam się tej zasady.

Więcej na dziennik.pl