Musimy zbudować szkolnictwo zawodowe, które na stałe będzie związane z gospodarką - mówiła minister edukacji Anna Zalewska na spotkaniu z przedsiębiorcami. Zaznaczyła, że w czerwcu zostaną zaprezentowane zmiany w tym szkolnictwie.

"System edukacji musi się nie tylko zmienić, ale w wypadku szkolnictwa zawodowego - zmienić dosyć szybko. Każde spotkanie z pracodawcami mówi mi w sposób jednoznaczny, że nie ma już czasu, żeby czekać" - powiedziała minister podczas czwartkowego spotkania w stołecznej siedzibie Krajowej Izby Gospodarczej.

Jej zdaniem, jeżeli nie wykorzystamy następnych czterech lat, by zbudować szkolnictwo zawodowe, które na stałe będzie związane z gospodarką "następne pokolenia nam tego nie wybaczą".

Zaznaczyła, że ważne są dla niej takie dyskusje i przedstawianie różnych pomysłów, ponieważ w czerwcu na terenie Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Wałbrzychu przedstawi wspólnie z wicepremierem i ministrem rozwoju Mateuszem Morawieckim zmiany, jakie czekają szkolnictwo zawodowe.

"Zmierzamy w kierunku dualnego rozwiązania niemiecko-austriackiego, ale zdajemy sobie sprawę, że póki co nie mamy zbudowanej takiej struktury pracodawców, ani biznesu, który chętnie dołożyłby się do tego systemu. W Niemczech pracodawcy są bowiem poorganizowani i sporo pieniędzy wykładają, by kształcić młodych pracowników. Więc gdzieś tam w pół drogi musimy się spotkać, ewentualnie narysować plan na najbliższe cztery lata (...), by już na zawsze wypracować określoną procedurę" - mówiła Zalewska.

Za ważną uznała też elastyczność pisania podstaw programowych. "Nie może być tak, że pracodawca przychodzi i mówi, że potrzebuje danego zawodu, a ktoś odpowiada, że za trzy lata dostanie zgodę z MEN. Chcemy udrożnić maksymalnie tę ścieżkę tak, by rzeczywiście nauczyciel, który jest w systemie razem z pracodawcą w terminie, jakiego potrzebuje te podstawy stworzył" - zauważyła.

Dodała, że rozważa też "jak dalece i dokąd mamy zmierzać" jeżeli chodzi o kształcenie nauczycieli. Podkreśliła, że pomimo generalnej "nadpodaży nauczycieli" brakuje ich w szkolnictwie zawodowym i nie mamy tyle czasu, by ich wyszkolić, bo nawet licencjat potrwałby trzy lata.

"Stąd system dualny. To przedsiębiorca ma inżyniera, który pracuje w określonej technologii, na określonej maszynie. I musimy go zgrać z nauczycielem, bo jednak on musi o te dzieci dbać. Ale oczywiście nie wyobrażamy sobie, że nauczyciel stanie przy inżynierze i będzie mu patrzył na ręce" - mówiła minister.

Zaznaczyła, że takie dyskusje mają być budowaniem "pomostów i elastyczności szkoły zawodowej". Przyznała, że elementem promocji tego szkolnictwa mogłaby być też zmiana nazwy na "szkołę techniczną", ponieważ "zawodówka" kojarzy się młodzieży negatywnie.

"Musimy do czerwca obudować już założeniami planowane zmiany. Jednak zanim do szkół zawodowych przyjdą pierwsze roczniki idące w nowym systemie minie kilka lat. A my mamy jednoznaczne polecenie od pani premier, że musi być +zmiana przed zmianą+ tzn. nie czekamy, tylko w 2017 r. już ma być nowa szkoła zawodowa. I jesteśmy w dużej części gotowi, ale chcemy jeszcze posłuchać państwa uwag" - podkreśliła Zalewska.

Wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej i prezes Związku Zakładów Doskonalenia Zawodowego w Warszawie Andrzej Piłat wyraził poparcie dla kierunku prac ministerstwa. Zaznaczył, że połączenie szkół zawodowych z biznesem jest niezwykle ważne, by pracodawca pragnąc zatrudnić pracownika spełniającego jego warunki nie musiał go "właściwie od początku uczyć". "Poszło to tak daleko, że niektóre duże podmioty chcą wrócić do znanych z PRL szkół przyzakładowych" - mówił.

"Ważne by szkoła zawodowa odpowiadała na zapotrzebowanie biznesu. Teraz coraz częściej mamy sytuację, że ludzi po studiach np. zarządzania przychodzą do nas na kursy np. spawania, bo wtedy nie mają problemu ze znalezieniem pracy. Istotny jest też system oświaty dorosłych, dobrze zorganizowane kursy zawodowe. Ważne jest przygotowanie kadr dla potrzeb gospodarki, bo mamy za dużo bezrobotnych często po studiach, a z drugiej strony pracodawcy nie mogą znaleźć pracowników. Biznes jest po to, by robić pieniądze. Szkolnictwo będzie przez nich wspierane, kiedy to dla nich będzie w przyszłości też biznes" - podsumował Piłat. (PAP)