Przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy w poniedziałek po raz trzeci rozpoczął się proces pięciu oskarżonych w sprawie o zabójstwo przed 17 laty dyrektora z PZU Piotra Karpowicza. Sąd apelacyjny dwukrotnie uchylił wyroki i nakazał ponownie rozpatrzyć sprawę.

Dyrektor Centrum Likwidacji Szkód PZU w Bydgoszczy zginął 19 stycznia 1999 r., zastrzelony przed siedzibą firmy, gdy późnym popołudniem wyszedł z pracy. Zabójca oddał dwa strzały z niewielkiej odległości w tył głowy.

Śledztwo prowadziła Prokuratura Apelacyjna w Lublinie. Według aktu oskarżenia zleceniodawcą zbrodni miał być dealer samochodowy Tomasz G., który miał zapłacić 50 tys. dolarów szefowi miejscowej grupy przestępczej Henrykowi L. za znalezienie zabójcy. Henryk L. do zastrzelenia Karpowicza miał nakłonić Adama S., który był członkiem jego gangu. W dokonaniu zabójstwa mieli pomagać Tomasz Z. i Krzysztof B.

W 2009 r. Sąd Okręgowy w Bydgoszczy uniewinnił wszystkich oskarżonych, ale po odwołaniu prokuratury Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił wyrok i zwrócił sprawę do ponownego rozpoznania.

Sąd Okręgowy w Bydgoszczy, rozpatrując sprawę po raz drugi, w grudniu 2014 r. uznał, że zarzucane czyny zostały udowodnione i skazał wszystkich oskarżonych. Na kary 25 lat pozbawienia wolności skazani zostali uznani winnymi zleceniodawca zabójstwa Tomasz G., organizator zbrodni Henryk L. i wykonawca Adam S.

Sąd wymierzył też kary dwóm mężczyznom, którzy mieli pomagać przy zabójstwie: Tomaszowi Z. - 12 lat więzienia, Krzysztofowi B. - 9 lat więzienia. Według ustaleń sądu Tomasz Z. miał przywieźć Adama S. w pobliże PZU i później odwieźć, a Krzysztof B. - po zabójstwie, w celu zmylenia ewentualnych świadków i pościgu miał gwałtownie odjechać autem w innym kierunku.

Od wyroku odwołali się wszyscy obrońcy oskarżonych. W listopadzie 2015 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku przychylił się do ich wniosków, uchylając w całości wyrok i przekazując sprawę do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Okręgowy w Bydgoszczy. W ocenie Sądu Apelacyjnego nie wszyscy oskarżeni mieli zapewnioną właściwą obronę i nie dokonano weryfikacji niektórych zeznań.

Na trzecim procesie obecni byli wszyscy oskarżeni. Z aresztu doprowadzono Henryka L., Adama S. i Tomasza Z. Do sądu przyszedł też poszukiwany od wielu miesięcy Krzysztof B., który po pojawieniu się na sądowym korytarzu został zakuty w kajdanki przez policjantów. Tomasz G. odpowiada z wolnej stopy; wcześniej sąd uchylił mu areszt, przyjmując poręczenie majątkowe.