W Kijowie trwa rozgrywka o to, kto i kiedy zastąpi premiera Jaceniuka
W kuluarach zakończonego wczoraj tygodnia ukraińskiego w Parlamencie Europejskim sprawa obsady stanowiska premiera Ukrainy budziła nie mniejsze emocje niż niuanse integracji europejskiej Kijowa. Choć premier Arsenij Jaceniuk przetrwał w lutym głosowanie nad wnioskiem o wotum nieufności, niepubliczne targi o to, kto ma go zastąpić, nie osłabły.
Jaceniuk i jego Front Ludowy (NF) są w coraz trudniejszej sytuacji politycznej. Poparcie w sondażach osiąga wartość błędu statystycznego.
Do jesiennych wyborów samorządowych ugrupowanie szefa rządu nie wystartowało samodzielnie; niektórych kandydatów przyjął na swoje listy koalicyjny Blok Petra Poroszenki (BPP). W grudniu proprezydenckie ugrupowanie zaczęło naciskać na premiera, by ten dobrowolnie podał się do dymisji, ale pozostawił swoją partię w koalicji rządzącej.
– I to jest najtrudniejsze zadanie: jak nakłonić Jaceniuka do odejścia, ale zarazem nie utracić poparcia NF, niezbędnego, by koalicja w ogóle przetrwała. To był dobry rząd, w trudnych warunkach udało mu się przeprowadzić wiele reform. Ale te pozytywne zmiany jakieś pół roku temu zostały zahamowane – mówi DGP Jurij Łucenko, szef klubu parlamentarnego BPP i bliski współpracownik prezydenta.
Przywódcy z Kijowa muszą się też liczyć z opinią Zachodu. Arsenij Jaceniuk cieszy się silnym wsparciem Stanów Zjednoczonych. Gdy w grudniu do Kijowa przyleciał wiceprezydent Joe Biden, jego główną radą było pozostawienie szefa rządu w spokoju. Waszyngton mógłby spojrzeć na zmianę przychylnym okiem tylko wówczas, gdyby także następca Jaceniuka cieszył się wsparciem Zachodu.
Dlatego najczęściej wymienianą kandydaturą jest obecna minister finansów Natalija Jareśko, urodzona jako obywatelka amerykańska w rodzinie ukraińskiej diaspory. Także Jurij Łucenko wymienia ją jako najbardziej prawdopodobną kandydatkę na kolejnego premiera. – Jeśli Jareśko zostanie premierem, pełnia władzy trafi w ręce Poroszenki. Może to i dobrze, ale wówczas prezydent musi wziąć pełną odpowiedzialność za jej sukcesy i porażki – zdradza DGP ważny polityk Samopomocy, do niedawna jednej z partii rządzącej koalicji.
Jareśce brakuje nie tylko politycznej samodzielności, lecz także charyzmy czy umiejętności radzenia sobie z krytyką. W tym sensie bardziej odpornym kandydatem byłby obecny przewodniczący parlamentu Wołodymyr Hrojsman, od lat uznawany za bliskiego współpracownika Poroszenki. Ludzie z jego otoczenia przyznają, że Hrojsman dużo lepiej niż w ławach parlamentarnych czuł się w 2014 r. jako wicepremier w pierwszym gabinecie Jaceniuka. Jednak NF ma o wiele większe opory przed poparciem jego kandydatury niż w przypadku minister Jareśko.
Jurij Łucenko nie wyklucza także innej, bardziej egzotycznej opcji. Miałoby nią być przekazanie sterów rządu w ręce „doświadczonego reformatora z zagranicy”. Na tej samej zasadzie do władz trafili Jareśko czy gubernator Odessy Micheil Saakaszwili. Ukraińscy politycy odmawiają podania nazwisk osób, z którymi takie poufne rozmowy obecnie się toczą.
W odleglejszej przeszłości na giełdzie nazwisk pojawiało się jednak kilka typów, wśród których był np. były wicepremier Leszek Balcerowicz, kojarzony na Ukrainie z udaną terapią szokową.
Przedłużający się kryzys rządowy na Ukrainie coraz bardziej niepokoi Unię Europejską. Podczas tygodnia ukraińskiego w Brukseli zachodni politycy przekonywali licznie zgromadzonych ukraińskich parlamentarzystów do przyspieszenia zmian nad Dnieprem. Obawa, że kryzys może opóźnić przyjęcie ustaw koniecznych, by Kijów spełnił warunki planowanego wstępnie na lipiec zniesienia wiz do UE, jest w Brukseli wyraźnie odczuwalna.
Wołodymyr Hrojsman zapewniał jednak, że nie ma zagrożenia dla eurointegracji. Od początku roku wszystkie związane z nią ustawy bez problemu przechodziły przez parlament. ©?