Blokady rolnicze w Grecji powodują milionowe straty finansowe. Eksperci szacują, że mogą one przekroczyć 30 milionów euro. Od ponad miesiąca rolnicy w całej Grecji protestują przeciwko zmianom w systemie emerytalnym i podatkowym, które zamierza wprowadzić rząd Aleksisa Tsiprasa.

Zablokowane przejścia graniczne, urzędy celne i podatkowe, a nawet banki, nieprzejezdne autostrady, odcięcie północnej części Grecji od południowej - wszystko to powoduje nie tylko paraliż komunikacyjny kraju, ale i obciążenie dla gospodarki. Przedsiębiorcy, którzy początkowo popierali rolników, twierdzą, że nie da się zrekompensować strat, jakie ponoszą na skutek tego, iż nie mogą przetransportować swoich towarów.

Tłumaczą, że jeśli straci się klienta, niełatwo jest go odzyskać. Oskarżają też rząd Aleksisa Tsiprasa, że nie podchodzi poważnie do sytuacji. Tymczasem rolnicy w całej Grecji podzielili się na trzy grupy i wystosowali osobne żądania wobec rządu. Część z nich zeszła dziś z blokad, aby udać się na rozmowę z premierem, nie wszyscy zostali jednak przez niego przyjęci. Inni kontynuują protest, zwłaszcza w północnej Grecji, i czekają na osobną rozmowę z Aleksisem Tsiprasem.

Rolnicy twierdzą, że proponowane przez rząd zmiany spowodują, iż będą musieli oddawać do budżetu państwa ponad siedemdziesiąt procent swoich zarobków i dlatego uprawa ziemi nie będzie im się opłacała.