Burza polemik i protestów towarzyszyła wizycie amerykańsko-kanadyjskiej aktorki Pameli Anderson we francuskim Zgromadzeniu Narodowym. Gwiazda seriali telewizyjnych przybyła do Paryża, by poprzeć protest przeciwko przymusowemu tuczeniu gęsi i kaczek.

Pamelę Anderson zaprosiła deputowana z partii ekologów, którzy domagają się zakazu produkcji kaczych i gęsich wątróbek. Te zaś są jednym z produktów kulinarnych, którymi szczyci się Francja, tak jak szampan czy koniak. Przedstawiciel opozycyjnej, prawicowej partii Republikanów Christian Jacob nie krył oburzenia z takiego postawienia sprawy dowodząc, że we Francji życie polityczne osiągnęło stan godny ubolewania. Podkreśla on, że jest to atak na tę gałąź rolnictwa, która daje zatrudnienie stu tysiącom osób, przynosząc 50 milionów euro dochodu rocznie. A według deputowanego gęsie i kacze wątróbki to symbol francuskiego luksusu, doskonałości francuskiej sztuki kulinarnej. Przyznał on, że nie rozumie czemu przeprowadzono atak na taki symbol Francji.

Gęsi, a coraz częściej kaczki, ze względu na niższe koszty produkcji, są przymusowo karmione ogromnymi posiłkami wpychanymi im na siłę do gardła. W ten sposób w ciągu trzech tygodni, ich wątroby rozrastają się do nienormalnych rozmiarów. Ekolodzy uważają to za barbarzyństwo. Gęsie wątróbki uchodzą za wykwintny przysmak na francuskim, świątecznym stole.