Przyszłość strefy Schengen będzie zagrożona, jeśli państwa członkowskie nie będą wywiązywać się ze swoich obietnic w sprawie kryzysu migracyjnego. Muszą też być przestrzegane zasady dotyczące uchodźców. To niektóre z wniosków unijnego szczytu, jaki odbył się w Valletcie.

Unijne spotkanie było okazją do podsumowania realizacji dotychczasowych obietnic złożonych przez kraje członkowskie. Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker nie ukrywał rozczarowania.

“Nie jestem zadowolony z tempa rozmieszczania uchodźców. Jeśli tak będzie dalej, rozmieszczenie 160 tysięcy osób potrwa do 2101 roku” - mówił Juncker nawiązując do liczby migrantów przebywających obecnie w Grecji i we Włoszech, którzy mają być przetransportowani do innych krajów.

Dotychczas rozmieszczono mniej niż 150 osób. Jednocześnie liderzy zgodzili się co do tego, że migranci - jeśli chcą zostać w Europie - muszą współpracować i godzić się na rejestrację, gdyż Unia nie może pozwolić na niekontrolowany przepływ ludzi na swoim terytorium. To bowiem prowadzi do skrajnych działań po stronie krajów członkowskich, które - tak jak ostatnio Szwecja i Słowenia - decydują się na wprowadzenie dodatkowych zabezpieczenia na granicach.

„Nie ma wątpliwości, że przyszłość Schengen jest zagrożona, a czas ucieka” - mówił szef Rady Europejskiej Donald Tusk podkreślając, że konieczne jest zabezpieczenie unijnych granic zewnętrznych.

W tym kontekście z zadowoleniem przyjęto inicjatywę Czech, Słowacji i Węgier, by wzmocnić unijne agencje zajmujące się ochroną granic i uchodźcami. Trzy kraje Grupy Wyszehradzkiej zapowiedziały, że wyślą 300 dodatkowych pracowników do agencji FRONTEX i EASO. Czeski premier Bohuslaw Sobotka mówił po spotkaniu, że oczekuje, iż Polska - jako członek Grupy Wyszehradzkiej - włączy się w tę inicjatywę.