Dotychczasowy orędownik przyjmowania w Polsce uchodźców zmienia zdanie i ostrzega przed zwyczajami obowiązującymi w ojczyźnie imigrantów.

Jak informuje polskatimes.pl były prezydent w wywiadzie, którego udzielił izraelskiemu magazynowi "The Jerusalem Post" wypowiedział się bardzo krytycznie na temat pomysłu przyjmowania przez Polskę uchodźców.

Zdaniem polityka "jeśli Europa otworzy bramy dla migrującej ludności z północy Afryki i Bliskiego Wschodu przybędą tu miliony uchodźców i wśród nas zaczną realizować swoje zwyczaje, nawet ścinanie głów"

Wałęsa w publikacji podkreślał znaczenie różnic kulturowych, które w przypadku Polaków i uchodźców są ogromne. Dlatego zapewnił, że w pełni rozumie obawy rodaków.

- Oni przybywają z miejsc, gdzie ścina się ludzi. My obawiamy się, że to samo przydarzy się nam - wyjaśniał laureat Nagrody Nobla.

Zdaniem Wałęsy Polska nie nadaje się na przyjmowanie uchodźców.

Tymczasem we wczorajszym orędziu telewizyjno-radiowym premier zapewniła, że liczba uchodźców, jaką miałaby przyjąć Polska jest symboliczna.

Ewa Kopacz zaznaczyła, że w unijnych negocjacjach w sprawie imigrantów, Polska stawia swoje warunki. To "rozdzielenie uchodźców od emigrantów ekonomicznych, uszczelnienie zewnętrznych granic Unii Europejskiej oraz pełna kontrola naszych służb nad osobami, które przyjmiemy" - mówiła.

Ewa Kopacz podkreśliła, że rząd Polski nie musi, ale powinien w ramach solidarności z Europą wesprzeć działania innych w kryzysie imigracyjnym. "Prowadzimy wiarygodną politykę w Europie, jesteśmy solidarni i dbamy o własne interesy" - powiedziała premier.

Najbliższe dni pokażą, czy i ilu uchodźców przyjmie Polska. We wtorek odbędzie się spotkanie unijnych ministrów spraw wewnętrznych. Na tej naradzie wystarczy większość państw do zatwierdzenia planu Komisji Europejskiej o przyjęciu 120 tysięcy uchodźców i rozdzieleniu ich między poszczególne kraje. Ta większość już jest. Automatyzmowi w rozdzielaniu imigrantów sprzeciwiają się kraje Grupy Wyszehradzkiej.