Stwórzmy listę państw, których obywatele będą automatycznie odsyłani do domów – i ten pomysł ma w UE zwolenników.
Za dwa tygodnie w Brukseli spotkają się unijni ministrowie spraw wewnętrznych. Temat przyjmowania uchodźców dzieli Unię na kilka obozów. Francja i Niemcy apelują o przyjmowanie większej liczby imigrantów, kraje Europy Wschodniej się przed tym bronią, Austria chce karać finansowo kraje nieprzyjmujące uchodźców. Kompleksowego pomysłu na rozwiązanie problemu nie ma nikt.
Komisja Europejska, wspierana przez prezydencję luksemburską, ma już mało czasu na wypracowanie wspólnej propozycji. Brukselscy dyplomaci przewidują, że propozycja pojawi się na początku przyszłego tygodnia. Szczegółów brak, wciąż trwają konsultacje między szefem Komisji Jean-Claude’em Junckerem a krajami członkowskimi. Jutro tematem zajmą się ambasadorzy przy UE, z kolei w piątek Polska postara się wypracować wspólne stanowisko z partnerami wyszehradzkimi.
Nieoficjalnie mówi się o zwiększeniu przydziału uchodźców, którymi mają się zająć poszczególne kraje. Naciskają na to państwa najsilniej szturmowane przez uchodźców: Francja i Niemcy oraz Grecja, Hiszpania, Portugalia i Włochy. Szef niemieckiego MSW Thomas de Maiziere ostrzegł, że w przypadku dalszego napływu imigrantów do Niemiec Berlin rozważy wycofanie się ze strefy Schengen. Najbardziej radykalne stanowisko prezentuje Austria, w której imigranci stali się głównym tematem kampanii przed październikowymi wyborami parlamentarnymi.
Wiedeń proponuje kwoty o wiele wyższe, niż zaproponowano na czerwcowym szczycie. Austriacka minister Johanna Mikl-Leitner proponuje obcięcie funduszy unijnych dla państw, które się nie zgodzą na ich przyjęcie. Na razie austriacki szantaż finansowy nie spotkał się z akceptacją reszty Unii. Mimo to Austriacy, dociskani do muru przez swoją skrajną prawicę, kontynuują ofensywę dyplomatyczną. W piątek do Brukseli wybiera się wicekanclerz Reinhold Mitterlehner.
Do stolicy UE zamierza przyjechać także reprezentujący odmienny punkt widzenia węgierski premier Viktor Orbán. Węgry, które budują zasieki na granicy z Serbią, apelują o zwiększenie środków finansowych na obozy dla przybyszów. Są sceptyczne wobec obowiązkowych kwot, podobnie jak pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej, a także Chorwacja i państwa nadbałtyckie. Kraje te żądają wprowadzenia rozróżnienia na uchodźców politycznych uciekających przed wojną a imigrantami ekonomicznymi. Tych drugich chcą odsyłać z powrotem.
Kraje wyszehradzkie w piątek mają ustalić wspólne stanowisko. – Słyszymy o groźbach zabrania unijnych funduszy. W sposób niezrozumiały nieodpowiedzialni politycy próbują winą za całą sytuację obarczyć kraje tej części Europy. A przecież Węgrzy mają do czynienia z większą falą imigracji niż Grecja. Powinniśmy oczywiście pomagać Grecji, ale dlaczego z Węgrów robi się chłopców do bicia – zauważa wiceszef MSZ Rafał Trzaskowski. W tym roku Budapeszt zarejestrował 140 tys. migrantów, 70-krotnie więcej niż w całym 2012 r. – Nie uciekamy od solidarności i nie można nas stawiać w roli hamulcowego tego procesu – podkreśla Trzaskowski.
W podobnym tonie, jeśli chodzi o selekcję, brzmią też deklaracje Wielkiej Brytanii, Niemiec i Francji. Szefowie MSZ tych krajów Theresa May, Thomas de Maiziere oraz Bernard Cazeneuve przypominają o konieczności utworzenia do końca roku „hotspotów” w Grecji i we Włoszech – ośrodków selekcji służących rozróżnieniu osób, którym może przysługiwać status uchodźców, od nielegalnych migrantów ekonomicznych. Domagają się też stworzenia listy krajów bezpiecznego pochodzenia, na której znalazłyby się państwa zachodniobałkańskie, znaczna część Afryki Subsaharyjskiej, a także Afganistan i Pakistan.
Imigranci z nich byliby odsyłani i poza wyjątkowymi przypadkami nie dostawaliby prawa pobytu w UE. Według wiceministra Trzaskowskiego takie postawienie sprawy szybko ograniczyłoby liczbę nielegalnych imigrantów na południu Europy, o połowę zmniejszając motywację ucieczki do państw strefy Schengen.
Osobną sprawą są środki na utrzymanie przyjętych uchodźców. Komisja Europejska zaaprobowała przyznanie 19 krajom członkowskim 2,4 mld euro pomocy na lata 2014–2020. Głównymi beneficjentami są Włochy (558 mln euro), Hiszpania (522 mln euro) i Grecja (474 mln euro). Polska ma dostać 69 mln euro. Już wkrótce może się jednak okazać, że są to kwoty niewystarczające.