Poszkodowani czekają na pomoc, komisje szacują straty, strażacy usuwają szkody, a samorządowcy debatują- w powiecie radomskim wciąż trwa naprawianie tego, co zniszczyła niedzielna nawałnica. Wiele osób straciło dach nad głową, niektórzy stracą też i plony.

Mieszkańcy ośmiu podradomskich gmin, które ucierpiały najbardziej, czekają na prąd i boją się deszczu. Bez energii elektrycznej trudno rozpocząć remonty, a woda dokończyłaby dzieła zniszczenia. Jak mówi Mirosław Ślifirczyk, starosta radomski, ludzie przeżywają prawdziwy dramat.

Osiemnaście domów straciło dachy, prawie 150 budynków zostało uszkodzonych. W "zagłębiu paprykowym" koło Przytyka wichura zmiotła kilkaset tuneli foliowych. Żywiołowi nie oparły się też szkoła, dwa kościoły i muzeum.

Ludzie czekają na pomoc, ale Kamil Dziewierz, wójt gminy Jedlińsk, jest przekonany, że nie trafi ona wszędzie tam, gdzie powinna. Komisje, które pracują w terenie, nie biorą pod uwagę strat, wynikających z długotrwałych przerw w dostawie prądu. Dla rolników, którzy mają zmechanizowane gospodarstwa, a także hodują po sto i więcej sztuk bydła, każdy taki dzień oznacza znaczne podwyższenie kosztów produkcji, a tym samym mniejszy zarobek.

Natomiast wojewoda mazowiecki zachęca samorządowców do natychmiastowego wspierania potrzebujących. Zwrot pieniędzy nastąpi po dopełnieniu wszelkich formalności.