Były marszałek Sejmu ogłosił na Twitterze, że nie będzie startował w jesiennych wyborach parlamentarnych. "Dziękuję mieszkańcom ziemi bydgoskiej za to, że przez dekadę miałem zaszczyt Państwa reprezentować" - napisał.

Radosław Sikorski zrezygnował z funkcji marszałka Sejmu w czerwcu po kolejnej odsłonie afery taśmowej, której był jednym z bohaterów. Zbigniew Stonoga upublicznił wówczas akta afery podsłuchowej. Wraz z Sikorskim z rządu odeszli minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, minister skarbu Włodzimierz Karpiński, minister sportu Andrzej Biernat i szef doradców premiera Jacek Rostowski. Swoje dymisje złożyli również wiceministrowie skarbu Rafał Baniak, gospodarki Tomasz Tomczykiewicz i środowiska Stanisław Gawłowski.

Odchodząc, Sikorski miał powiedzieć partyjnym kolegom, że albo zostanie "jedynką" w Bydgoszczy, albo w ogóle nie wystartuje w wyborach parlamentarnych.

Podczas konferencji prasowej Sikorski sugerował, że Ewa Kopacz obiecała mu pierwsze miejsce na liście.Szefowa rządu stwierdziła jednak, że "nie odpowiada za to, co jej posłowie opowiadają". - Powiedziałam mu, żeby się opiekował swoim regionem. (...) To na pewno nie jest jednoznaczne z jedynką na liście wyborczej. Może to jest jego życzenie, marzenie. Nie wiem - powiedziała.

Tygodnik "Wprost" upublicznił zapis nagrania rozmowy ówczesnego szefa MSZ Radosława Sikorskiego i Jacka Rostowskiego.

Szef MSZ Radosław Sikorski stwierdził, że polityka prowadzona przez premiera i szefa MON jest błędem, zaś polsko-amerykański sojusz jest nic niewarty, a wręcz jest szkodliwy, bo stwarza Polsce fałszywe poczucie bezpieczeństwa.

Określił też mentalność Polaków jako "murzyńskość". Mówił również o tym, jak przy pomocy komisji śledczej "zaj***ć PiS".