Premier Serbii zamierza wziąć udział w sobotnich uroczystościach w bośniackiej Srebrenicy. Będą one poświęcone pamięci ofiar masakry sprzed 20 lat, kiedy to Serbowie, pod dowództwem generała Ratko Mladicia, w ciągu 5 dni zamordowali około 8 tysięcy muzułmańskich mężczyzn i chłopców.

Jak powiedział serbski premier Aleksandar Vucić, "nadszedł czas, aby pokazać, że Serbowie są gotowi do pojednania i do tego, aby pochylić głowę przed ofiarami innych narodów". Jak wyjaśnił, z tego właśnie powodu jego rząd zdecydował, że powinien reprezentować kraj na uroczystościach w Srebrenicy 11 lipca. Dodał, że Serbia jest w stanie przyznać, iż jej obywatele popełnili przestępstwa godne potępienia. "To są konkretne osoby i każdą z nich skażemy za te zbrodnie" - powiedział Aleksandar Vucić.

Tymczasem Rada Bezpieczeństwa ONZ przełożyła z wczoraj na dziś głosowanie nad rezolucją, w której Brytyjczycy chcieliby napisać, że "uznanie masakry w Srebrnicy za ludobójstwo jest warunkiem pojednania". Rosja, jako sojusznik Serbii i jednocześnie członek Rady Bezpieczeństwa, zagroziła zawetowaniem rezolucji w takim kształcie. Dyplomaci liczą jednak na osiągnięcie kompromisu z rosyjską delegacją.

Masakra w Srebrenicy jest uważana za największą zbrodnię wojenną w Europie od czasu zakończenia drugiej wojny światowej.

O zbrodnię oskarżono generała Ratko Mladicia oraz głównych przywódców serbskich z okresu wojny w Bośni, Radovana Karadzicia i Slobodana Miloszevicia. Temu ostatniemu, nie udowodniono jednak bezpośredniego związku z masakrą. Zmarł w haskim więzieniu 11 marca 2006 roku. Z kolei Karadzić i Mladić, przez lata poszukiwani przez Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii w Hadze, zostali ujęci przez władze serbskie w 2008 i w 2011 roku. Ich procesy toczą się przed Trybunałem.

Za dopuszczenie do masakry odpowiadają wojska międzynarodowe, które miały czuwać nad ich bezpieczeństwem. Gdy doszło do pogromu holenderscy żołnierze wycofali się, a dowództwo misji ONZ nie podjęło decyzji o zaatakowaniu Serbów z powietrza.