W Rosji co kilka tygodni organizowane są antyzachodnie akcje propagandowe. Były już happeningi o „zielonych ludzikach”, które zajęły Krym. Dostało się polskim jabłkom i unijnej wieprzowinie. Wychwalano też Władimira Putina jako świetnego przywódcę. W części z tych akcji uczestniczą organizacje, bezpośrednio związane z władzami Rosji.

Kilka tygodni po aneksji Krymu w Moskwie, przy wsparciu Ministerstwa Obrony, sprzedawano czapeczki i koszulki z wizerunkami nieoznakowanych żołnierzy. „Zielone ludziki” stały się symbolem bezkrwawego przejęcia Półwyspu Krymskiego, a stoiska z pamiątkami poświęconymi ich działalności ustawiono w moskiewskich parkach i centrach handlowych.

Kolejna akcja propagandowa była poświęcona Władimirowi Putinowi. Czapeczki i koszulki z wizerunkiem prezydenta Rosji firmowali znani rosyjscy projektanci mody i artyści. Kiedy w Polsce ogłoszono akcję „Jedz polskie jabłka na złość Putinowi”, Rosjanie odpowiedzieli kontrakcją, z której wynikało, że nasze owoce i warzywa są niezdrowe.

Przy okazji sankcji nakładanych na Rosję mieszkańcy Moskwy tłumaczyli, że żadnych ograniczeń ze strony unijnych państw się nie boją. „My sobie zawsze poradzimy, ale ciekawe, jak Europa poradzi sobie bez nas” - mówili. We wrześniu ponownie w sprzedaży pojawiły się koszulki z antysanacyjnymi hasłami.

Jednak nie wszyscy w Rosji drwią z zachodnich sankcji. Eksperci ostrzegają, że na dłuższą metę doprowadzą one rosyjską gospodarkę na skraj bankructwa.