Przy analizowaniu wypadku w Turcji, trzeba wziąć pod uwagę stan sprzętu - podkreśla zastępca dyrektora departamentu górnictwa Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach, Krzysztof Król.

Co najmniej 205 górników zginęło, a kilkuset jest uwięzionych pod ziemią w wyniku wczorajszej eksplozji i pożaru w tureckiej kopalni.

Do tak dużej tragedii na pewno przyczynił się stan sprzętu, szczególnie transformatora, który wybuchł - ocenia Krzysztof Król. Jego zdaniem, lekceważenie zasad bezpieczeństwa jest charakterystyczne dla tureckich kopań.

Na podstawie informacji, które dostajemy można się także dopatrzeć błędów w akcji ratunkowej - dodał Król. Jak stwierdził, jeśli prawdą jest, że górnikom podawano tlen a na dole doszło do pożaru, to takie działanie było tylko podsycaniem ognia.

Ekspertka o tragedii w Turcji: wiele wskazuje na zaniedbania BHP

Wiele wskazuje na to, że zaniedbania bezpieczeństwa były główną przyczyną tragedii w tureckiej kopalni. Zdaniem Karoliny Bacy-Pogorzelskiej, dziennikarki specjalizującej się w tematyce górniczej, śmierć 205 osób w kopalni w Somie mogła być również spowodowana dużą głębokością wydobycia.

Baca-Pogorzelska powiedziała radiowej Jedynce, że do tragedii doszło w kopalni węgla brunatnego. W Turcji, w przeciwieństwie do Polski, wydobywa się go metodą głębinową. W takich przypadkach zawsze pojawiają się pytania o tę maksymalną głębokość poszukiwania węgla, w Polsce to 1260 metrów - przypomniała dziennikarka.

Przy okazji tego typu wypadków kwestie przestrzegania zasad BHP są zawsze podnoszone - mówiła Karolina Baca-Pogorzelska, która niedawno odwiedziła kopalnię w Somie. Jak dodała, media tureckie i tamtejsze związki zawodowe już mówią o "masowym morderstwie" w kopalni ze względu na brak przestrzegania zasad bezpieczeństwa. W przypadku takich tragedii nie można przesądzać zdecydowanie o takiej czy innej przyczynie. - zaznaczyła.

Pod ziemią wciąż uwięzionych jest ponad 200 tureckich górników. Ich szanse na przeżycie są nikłe. Akcja ratunkowa jednak jest kontynuowana.

W chwili wybuchu pod ziemią, na głębokości około dwóch kilometrów, pracowało 787 osób. Do eksplozji transformatora doszło w czasie, gdy jedna zmiana górników kończyła pracę, a druga ją zaczynała.