15 kolejnych osób z Rosji i Ukrainy i dwie firmy z Krymu mają być objęte sankcjami. To odpowiedź Wspólnoty za aneksję półwyspu. Taka jest propozycja ambasadorów państw członkowskich, którą mają zaakceptować ministrowie spraw zagranicznych Wspólnoty w poniedziałek, na spotkaniu w Brukseli.

W Unii Europejskiej znowu słychać głosy, że należy dać szansę dyplomacji i po ostatnich wypowiedziach Władimira Putina, nie uderzać jeszcze zbyt mocno sankcjami w Rosję. Najnowsza propozycja rozszerzenia czarnej, unijnej listy to minimum dla którego udało się wstępnie uzyskać poparcie ambasadorów. Obecnie czarna lista liczy 48 nazwisk, po rozszerzeniu znajdzie się na niej 65 pozycji.

Z informacji Polskiego Radia wynika, że wśród kolejnych osób objętych sankcjami zdecydowana większość to separatyści z Krymu, pozostali to Rosjanie. Nie jest to jednak pierwszy garnitur polityków i nie są to najbliżsi współpracownicy Władimira Putina, którzy zostali wpisani na amerykańską czarną listę. Także dwie firmy, które Unia Europejska wzięła na celownik są z Krymu - nie było bowiem zgody wśród ambasadorów na objęcie sankcjami rosyjskiej spółki.

W przyszłym tygodniu Ukraina znowu będzie w centrum uwagi w unijnych instytucjach. Gdy w poniedziałek w Brukseli będą spotykać się ministrowie spraw zagranicznych 28 krajów, do Kijowa poleci szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. Będzie tam rozmawiał o przygotowaniach do wyborów prezydenckich zaplanowanych na 25 maja. Dzień później do Brukseli przylatuje ukraiński rząd na czele z premierem Arsenijem Jaceniukiem. Głównym tematem rozmów w Komisji Europejskiej ma być unijna pomoc dla Ukrainy - 11 miliardów euro w najbliższych latach.