Świadczenia kwotowe zapisane w konstytucji lub podwyżka najniższych emerytur to najnowsze pomysły na uszczęśliwienie Polaków. W dwuletnim wyborczym maratonie coraz większą rolę odgrywają populistyczne gesty pod adresem najstarszych wyborców
Większość pomysłów jest mało realna lub kosztowna. Składane są przez poszczególne partie dla chwilowego przykucia uwagi, bo zamieszanie wokół OFE i niedawnego podniesienia wieku emerytalnego spowodowało, że kwestie emerytalne są gorącym tematem. A emeryci i renciści to niemal 30 proc. uprawnionych do głosowania. Zdobycie poparcia części tej grupy może przesądzić o zwycięstwie w wyborach. Partie szykują więc postulaty, które choć bez pokrycia, dobrze sprzedają się wśród tych wyborców.

Podwyżka dla najbiedniejszych od SLD

Sojusz Lewicy Demokratycznej ma na najbliższym posiedzeniu Sejmu złożyć projekt ustawy podwyższający najniższe świadczenia. W jednej z rozważanych wersji chodziło o 200 zł podwyżki. Zmiana ma dotyczyć także świadczeń przedemerytalnych. Impulsem do przygotowania projektu była niższa od zakładanej w budżecie waloryzacja. Według Sojuszu zaoszczędzony na tym ponad miliard powinien pokryć koszty pomysłów SLD. A te na pewno byłyby duże. Gdyby przyjąć, że w życie wejdzie 200-złotowa podwyżka, to wzrost najniższych emerytur (między 844 a 1050 zł) kosztowałby budżet tylko w tym roku ponad 550 mln zł, a świadczeń przedemerytalnych kolejne 100 mln zł. SLD nie ma szans na uchwalenie tego projektu, ale w momencie ogłaszania przykuje on uwagę emerytów. Ma też pokazać Sojusz jako ugrupowanie forsujące socjalne postulaty.

Waloryzacja kwotowa od ludowców

Inną wersję wsparcia osób, które polepszyłoby byt najbiedniejszych emerytów, szykuje za plecami PO współrządzące PSL. Także w tym tygodniu ludowcy mają pokazać projekt nowelizacji konstytucji i zapisania w niej kwotowej waloryzacji emerytur. – Chcemy, by rosły najniższe świadczenia. A także by nie było już wątpliwości konstytucyjnych w tej sprawie – mówi rzecznik PSL Krzysztof Kosiński. To byłaby rewolucja, bo obecne prawo zakłada równą dla wszystkich waloryzację procentową. Efekt jest taki, że np. w przypadku waloryzacji o 2,5 proc. najniższa emerytura rośnie o 21 zł, przeciętna o 40 zł, z kolei te najwyższe w okolicach 4 tys. zł podwyższane są o 100 zł. W przypadku kwotowej podwyżka jest identyczna dla każdego. W jedynej przeprowadzonej do tej pory tego typu waloryzacji wyniosła ona 71 zł. Ale Trybunał Konstytucyjny uznał, że do tego typu podwyżek może dochodzić incydentalnie, dlatego ludowcy chcą zmienić konstytucję. Z punktu widzenia budżetu to obojętne, bo oznacza tylko inny sposób przeliczania sumy przeznaczonej na podwyżki. Natomiast w przypadku wyższych emerytur nowe rozwiązanie jest istotne, bo coroczna podwyżka nie będzie nadążać za inflacją. Ale dla żelaznego elektoratu PSL zmiany mają zaletę podstawową: emerytury rolnicze pobiera 1,2 mln Polaków i ich wysokość nie odbiega od najniższych. Więc to elektorat PSL byłby w dużej części beneficjentem korekt proponowanych przez ludowców. Tyle że do tej pory zmiana konstytucji udała się jedynie raz.

System do zmiany

Oficjalnie Prawo i Sprawiedliwość wciąż popiera możliwość dokonywania wyboru między OFE a ZUS. Ale na zapleczu partii trwają prace nad zmianą systemu emerytalnego i powrotu do modelu zdefiniowanego świadczenia, który zniosła reforma rządu Jerzego Buzka w 1999 r. Według PiS emerytura powinna być naliczana nie na podstawie zapłaconych składek jak dziś, ale okresu zatrudnienia. Realizacja tych postulatów oznaczałaby likwidację OFE i miałaby zmniejszyć różnicę między emeryturami, głównie przez podwyżkę najniższych. Z kolei w Twoim Ruchu trwają prace nad wprowadzeniem emerytury obywatelskiej, czyli świadczenia o identycznej wysokości dla wszystkich. W zależności od wariantu miałoby wynosić od 1,2 tys. zł do 2 tys. zł. Reforma oznaczałaby likwidację składek emerytalnych, ale mogłaby wymagać podwyżki podatków. Oba pomysły to gest w kierunku elektoratu PiS i TR. PiS kokietuje wyborcę socjalnego obawiającego się niskich emerytur, a TR liberalnego, który nie chce płacić dużych składek emerytalnych. Oba nie mają dziś szans na wprowadzenie, ale są próbą szukania recepty na wady obecnego systemu: rosnącą liczbę osób uciekających od płacenia składek oraz potencjalnie bardzo dużą w przyszłości liczbę osób, które zyskają prawo do najwyżej minimalnej emerytury.
Na pewno w najbliższych dwóch latach mocno będzie pobrzmiewał postulat przywrócenia dawnego wieku emerytalnego: 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn. Mają go w programie PiS i SLD. Ale szanse na jego realizację są małe: zmiany przeforsowane przez PO weszły już w życie i pierwsze roczniki mają wydłużony okres pracy. Odwrót od reformy wywołałby niekorzystne skutki dla budżetu i pogorszył ocenę Polski na rynkach finansowych.