"Trzeba nazwać sytuację po imieniu: na wschodzie Ukrainy działają rosyjskie służby specjalne" - mówi były GROM-owiec podpułkownik Krzysztof Przepiórka.

Zdaniem byłego komandosa, ukraiński rząd zupełnie nie radzi sobie w obecnej sytuacji i mamy do czynienia z powtórką scenariusza krymskiego. Podkreśla, że obce oddziały na wschodzie Ukrainy to nie żadna ludowa milicja tylko wyszkoleni żołnierze. "Wskazuje na to przede wszystkim jednolite umundurowanie, jednolite wyposażenie i uzbrojenie. Nawet sam sposób poruszania się. Ja wiem jak się poruszają żołnierze sił specjalnych, bo tego trzeba się nauczyć i to są właśnie tego typu działania" - mówi podpułkownik Krzysztof Przepiórka.

Były żołnierz GROM podkreśla, że Ukraińcy w bardzo łatwy sposób mogą to wykazać.

"Trzeba spacyfikować jakiś obiekt, w którym są te zielone ludki, ja nazywam ich po imieniu to bandziory, wziąć taką grupę do niewoli, zawieść w odpowiednie miejsce, przesłuchać i dać obraz światu kto tak na prawdę się tam znajduje" - radzi były komandos.

Podpułkownik Krzysztof Przepiórka podkreśla, że strona ukraińska znalazła się teraz w bardzo trudnej sytuacji. Nie wyciągnęła lekcji z kryzysu krymskiego. "Rosjanie już wcześniej dawali sygnały, że ta wschodnia Ukraina jest w zasadzie do wzięcia. Już wtedy po kryzysie krymskim wszelkie newralgiczne punkty, które de facto zajmują teraz Rosjanie powinny być zajęte przez siły specjalne Ukrainy. Niestety Ukraińcy byli i są kilka kroków za działaniami Rosjan. Trudno powiedzieć dlaczego tak się dzieje" - mówi były wojskowy.

W obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy rozpoczęła się operacja antyterrorystyczna. Poinformował o tym Radę Najwyższą p.o. prezydenta Ołeksandr Turczynow. Jak mówił, akcja jest prowadzona krok po kroku, odpowiedzialnie i uważnie. Na wschodzie kraju - w okręgu donieckim - prorosyjscy separatyści okupują budynki państwowe. Na razie jednak potwierdzonych informacji o zbrojnych działaniach nie ma.