Ktoś podsłuchiwał radnych SLD? W siedzibie partii w Kielcach znaleziono pod krzesłem mikrofon z baterią. Sprawą zajęła się prokuratura.

O sprawie pisze "Gazeta Wyborcza".

Urządzenie znaleziono w sali konferencyjnej, gdzie spotkać się mieli kieleccy radni Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Jeden z radnych odkrył, że pod krzesłem znajduje się mikrofon z baterią. W całym budynku szukano drugiego urządzenia, które mogłoby odbierać dźwięki, ale takiego nie znaleziono.

Politycy wezwali policję, która zabezpieczyła znaleziony sprzęt. Materiały trafiły już do prokuratury. - Zostanie przeprowadzone postępowanie pod kątem art. 267 Kodeksu karnego, który mówi, że kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Znalezione urządzenie zostanie zbadane przez biegłych, którzy określą jego parametry oraz zbadają, czy za jego pośrednictwem można było w ogóle nagrywać rozmowy i przekazywać do innego miejsca - powiedział "Gazecie Wyborczej" Rafał Orłowski, rzecznik kieleckiej prokuratury.