Areszt śledczy na Rakowieckiej w Warszawie to dobre miejsce na Muzeum Żołnierzy Wyklętych - uważa Bronisław Komorowski. W okresie PRL-u w więzieniu mokotowskim byli przetrzymywani i katowani więźniowie polityczni, żołnierze AK i działacze niepodległościowi. Prezydent wspiera internetową akcję "Chcemy Muzeum Żołnierzy Wyklętych w stolicy".

Doradca prezydenta profesor Tomasz Nałęcz podkreślił, że Bronisław Komorowski od początku kadencji zabiega o powstanie placówki, która by upamiętniała wszystkich, którzy walczyli z komunizmem. Przyznał, że przejęcie budynku przy Rakowieckiej zajęłoby kilka lat. Wiązałoby się bowiem z wybudowaniem nowego więzienia. "Jeśli chodzi o więzienie na Rakowieckiej, to ten budynek funkcjonuje coraz gorzej, został wzniesiony przez Mikołaja II przed ponad stu laty, świetnie się więc nadaje na muzeum" - powiedział profesor.

Zaznaczył, że prezydent z życzliwością wita wszystkie inicjatywy wspierające takie działania. "Nikomu nie patrzy w legitymację partyjną" - mówił doradca prezydenta. Podkreślił, że Bronisława Komorowskiego cieszą takie działania zarówno ze strony prawicy, ale także - lewicy. "Żeby - jak to ujął - nie okopywała się broniąc pomnika "Czterech śpiących", tylko budowała porozumienie wokół takich inicjatyw jak powstanie muzeum komunistycznego terroru" - zaznaczył Nałęcz.

Doradca prezydenta powiedział, że zwolennikiem takiego rozwiązania był były minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Pozytywnie o tym pomyśle wypowiada się także minister Marek Biernacki. W najbliższych miesiącach, w piwnicach gmachu Ministerstwa Sprawiedliwości w Warszawie ma zostać udostępniona zwiedzającym stała ekspozycja muzealna poświęcona więzionym i męczonym tam członkom Polskiego Państwa Podziemnego.