Kiedy pod koniec czerwca na ulice egipskich miast wyszły miliony przeciwników Bractwa Muzułmańskiego, tylko nieliczni wiedzieli, że są to ostatnie godziny władzy Braci w Egipcie. 3 lipca dowódca egipskiej armii generał Abdel Fatah al-Sisi ogłosił, że wojsko przejęło władzę w kraju. W Kairze rozpoczęło się świętowanie. „To jest moment naszej wolności. Zwyciężyła rewolucja. Nienawidziliśmy Mursiego, ale kochamy nasz kraj” - mówiła mieszkanka Kairu Aya.
Radość nie trwała jednak długo, bo w kolejnych dniach na ulice zaczęły wychodzić tysiące zwolenników odsuniętego od władzy Bractwa. „Mursi jest naszym przywódcą. Został wybrany demokratycznie. Nie można tak po prostu przekreślić trzynastu milionów głosów, które dostał. A to właśnie zrobił generał Sisi” - mówił na jednej z demonstracji mieszkaniec Kairu Shafik.
Tysiące zwolenników Bractwa każdego dnia demonstrowało przed meczetem Rabaa Adhawiya w Kairze. W połowie sierpnia wojsko spacyfikowało protest, a życie straciło wówczas ponad 600 osób. Mimo to, protesty zwolenników Bractwa trwają do dziś.
Samo Bractwo Muzułmańskie zostało w Egipcie zdelegalizowane, a większość liderów organizacji trafiła za kratki. Obalony prezydent Mohammed Mursi stanął już przed sądem m.in. pod zarzutami współudziału w zabójstwie demonstrantów.