Obywatele Republiki Południowej Afryki żegnają legendarnego przywódcę Nelsona Mandelę. Bojownik o zniesienie apartheidu i laureat Pokojowej Nagrody Nobla, zmarł wczoraj wieczorem w wieku 95 lat.

Przed domem byłego prezydenta w Soweto, który stał się miejscem walki o prawa ciemnoskórych, nocą zebrały się setki ludzi. Żegnali legendarnego przywódcę śpiewając i tańcząc. Wielu z nich było ubranych na żółto, gdyż był to tradycyjny kolor ugrupowania Mandeli. Na ogrodzeniach i ścianach budynków zawieszono zdjęcia zmarłego przywódcy. W domu Mandeli w Soweto mieści się obecnie popularne muzeum poświęcone walce z apartheidem. Ludzie żegnali też legendarnego bojownika o wolność przed jego rezydencją w Johannesburgu, gdzie zmarł. Świadkowie mówią, że wiele osób płakało, byli w szoku po śmierci byłego prezydenta.

W całej RPA flagi państwowe opuszczono do połowy masztów. Na poniedziałek zaplanowano narodową ceremonię żałobną. Ma się ona odbyć na stadionie na przedmieściach Johannesburga. Obiekt może pomieścić nawet 95 tysięcy osób. Później trumna z ciałem Nelsona Mandeli ma zostać na trzy dni wystawiona w stolicy kraju - Pretorii, po czym zaplanowano państwowy pogrzeb. Odbędzie się w w rodzinnej wiosce byłego prezydenta - Qunu.

Nelson Mandela zmarł w swoim domu w Johannesburgu w wieku 95 lat. W tym roku trzykrotnie przebywał w szpitalu z powodu infekcji płuc.

Mandela był najsłynniejszym więźniem politycznym świata w czasach apartheidu oraz symbolem walki o wolność i sprawiedliwość. W więzieniachh spędził prawie 28 lat.