Według premiera w stołecznym referendum wygrał zdrowy rozsądek. Donald Tusk dziękuje warszawiakom za pozostawienie Hanny Gronkiewicz-Waltz na stanowisku prezydenta stolicy. W jego ocenie rządzenie Warszawą nie jest łatwiejsze niż kierowanie rządem, a przed panią prezydent stoi teraz wiele wyzwań.

Państwowa Komisja Wyborcza oświadczyła, że referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz było nieważne. Frekwencja wyniosła bowiem 25,66 procent, a progiem ważności było 29,1 procent.

Według szefa rządu, przyczyny zorganizowania referendum nie były szlachetne. W jego ocenie PiS nie chodziło o Warszawę, a o pojedynek polityczny. Odnosząc się do zarzutów Prawa i Sprawiedliwości o niekonstytucyjności głosowania, Donald Tusk stwierdził, że są one absurdalne.

Jarosław Kaczyński twierdzi, że referendum zostało "ustawione" w sposób niekonstytucyjny. Prawo i Sprawiedliwość złożyło do prokuratury zawiadomienie w sprawie niewystarczającej informacji o lokalach wyborczych. Nie wyklucza też powiadomienia Rady Europy o nieprawidłowościach.

Premier podkreślał, że niepójście na referendum było formą aktywności. "Wolałbym namawiać do wyborów, ale postąpiłem pragmatycznie"- komentował swoje apele o zignorowanie referendum Donald Tusk.