Nadal nie ma porozumienia na linii rząd - związkowcy. Już wiadomo, że nie wezmą oni udziału w zaplanowanym na piątek posiedzeniu Komisji Trójstronnej.

Tymczasem doradca polityczny, publicysta Eryk Mistewicz uważa, że do porozumienia ze związkowcami nie dojdzie w ogóle. To dlatego, że nie potrafią oni formułować realnych żądań. "Gdyby wybrali jeden, dwa najważniejsze postulaty , jasno je sformułowali tak, aby do wszystkich dotarło o co im chodzi, dziś kwestia dialogu wyglądałaby inaczej" - zapewnia Mistewicz.

Dodaje jednak, że przez ostatnie dwadzieścia lat żaden rząd nie traktował związkowców poważnie. "To dlatego, że ukazywano ich jako osoby, które łatwo jest skorumpować, którym nie wiadomo o co chodzi. Nie byli w stanie postawić na dobry marketing" - przyznaje Mistewicz. Jego zdaniem, prawdopodobnie tak będzie i tym razem. Przypomina, ze związkowców w Polsce jest mniej niż w innych krajach Europy a nie zdarzyło się w ciągu ostatnich lat by rządy zagraniczne ugięły się pod protestami czy demonstracjami. "To bardziej światowi, gigantyczni inwestorzy dokonują zmiany rządu a nie związkowcy" - tłumaczy Mistewicz.

By jednak wyrazić swoje niezadowolenie z rządów koalicji PO -PSL w minioną sobotę ponad 100 tysięcy osób przeszło ulicami Warszawy w marszu gwiaździstym. Wcześniej przez trzy dni związkowcy okupowali poszczególne gmachy ministerstw i Sejm. Premier Donald Tusk powtarza, że to Komisja Trójstronna jest miejscem do rozmów ze związkowcami. Oni sami deklarują, że warunkiem powrotu do jakiegokolwiek dialogu jest wycofanie nowelizacji Kodeksu Pracy oraz dymisja Władysława Kosiniak-Kamysza. Postulatów i żądań związkowców jest jednak więcej.

By wyrazić swoje niezadowolenie z rządów koalicji PO-PSL, w minioną sobotę ponad 100 tysięcy osób przeszło ulicami Warszawy w marszu gwiaździstym. Wcześniej przez trzy dni związkowcy okupowali poszczególne gmachy ministerstw i Sejm.