Czy Stadion Narodowy czekają jeszcze jakieś wpadki? Kiedy zacznie przynosić zyski? Czy ktoś jeszcze na nim zaśpiewa? Kto zostanie jego sponsorem? Te i inne kwestie wyjaśnił nam Mikołaj Piotrowski, dyrektor ds. marketingu i komunikacji spółki PL.2012+, obecnego operatora stadionu.

Odpowiedzialność za Stadion Narodowy ciąży nad państwa spółką od początku roku. Jak przebiegło przejęcie obowiązków Narodowego Centrum Sportu i co od tamtej pory się zmieniło?

Od dawna pojawiały się pytania o funkcjonowanie stadionów zbudowanych z myślą o Euro 2012, po mistrzostwach. Były co do tego obawy, związane zarówno z opinią publiczną, jak i oceną instytucji państwowych. PL2012+ zostało operatorem Stadionu Narodowego właśnie ze względu na konieczność wprowadzenia zmian. Naszym najważniejszym zadaniem jest zapewnienie rentowności do 2015 roku. Wkrótce opublikujemy szczegółowy raport finansowy, który pokazuje, jak poprawiła się kondycja obiektu. W tej chwili mogę jednak powiedzieć, że w styczniu, kiedy przejęliśmy odpowiedzialność za zarządzanie Narodowym, odwiedziło go zaledwie 5 tysięcy osób, nie było także potwierdzonego kalendarza imprez i nie działało Centrum Konferencyjne – ważny punkt na liście naszych produktów. Przychód wyniósł wtedy 140 tysięcy złotych, a koszty operatora zapisane w biznesplanie wynosiły średnio 3,2 miliona złotych. Od tamtej pory podpisaliśmy 19 umów na duże eventy, otworzyliśmy Stadion dla klientów biznesowych oraz przede wszystkim dla ludzi. Wkrótce opublikujemy szczegółowy raport finansowy, który pokazuje, jak zmieniła się in plus sytuacja finansowa Stadionu. Tak na marginesie, sporo zmieniło się też w NCS, którego celem jest rozliczenie wszystkich kwestii finansowych związanych z podwykonawcami, a zaniedbanych przez Generalnego Wykonawcę inwestycji.

Sporo z nich nie ma jednak nic wspólnego ze sportem. Po niesławnym koncercie Madonny, pojawiały się sugestie, że organizowanie takich wydarzeń na obiekcie sportowym to chwytanie się brzytwy...

W budowie marki przyjęliśmy zasadę 360 stopni. Jedna trzecia imprez to oczywiście wydarzenia sportowe, ale taka sama ilość eventów to imprezy rozrywkowo-kulturalne i społeczne. To idealna proporcja w kalendarzu. W tym roku Stadion był gospodarzem Orange Warsaw Festival, meczy futbolu amerykańskiego i reprezentacji, a także Targów Książki i Pikniku Naukowego oraz wielu innych. O tym, że to odpowiednie miejsce na takie inicjatywy mogą świadczyć statystyki. Na Targi Książki przyszło ponad 40 proc. więcej osób niż przed rokiem, na Orange Warsaw Festiwal około 50 proc. więcej, a Targi Mody Hush odwiedziło 500 proc. więcej osób.

A czy w kwestii utrzymania frekwencji na odpowiednio wysokim poziomie przyjęli państwo jakąś konkretną strategię?

Mamy bardzo prosty plan. Jako operator – ale nie organizator imprez – zachowujemy rolę gospodarza. Wynika to z logicznego wniosku: nie ważne o jakim wydarzeniu mówimy, jego uczestnicy przychodzą na Stadion Narodowy i z niego wynoszą wrażenia. Jesteśmy więc współodpowiedzialni za ich przebieg. Nie zamykamy się w biurze, tylko przygotowujemy wspólny plan operacyjny z organizatorami i z nimi razem pracujemy na etapie przygotowań i przebiegu wydarzenia. Wszystko po to, by nie powtórzyła się sytuacja, w której ktoś nie wie, że ma wcisnąć guzik, który zamyka dach.

Na usprawnienie całej machiny biznesowej dostali państwo dwa lata. Wydaje się, że to bardzo krótko. A co jeżeli stadion nie zacznie przynosić zysków? Czy państwo albo ministerstwo biorą pod uwagę plan awaryjny, w którym stadion zmienia właściciela albo zostaje rozebrany?

Żaden z takich wariantów nie jest brany pod uwagę. Zresztą, dotychczasowe wyniki finansowe nie dają powodu do takich rozważań. W styczniu mieliśmy 140 tys. złotych dochodu, a w maju już blisko 3 miliony miesięcznie. Zmiany potwierdzają, że rentowność w 2015 jest możliwa. Zmniejszyliśmy też znacząco koszty – to bardzo ważne w kontekście działalności takiego obiektu, jakim jest Stadion Narodowy. Na marginesie, mało osób wie o tym, że otwarty w 2007 roku „nowy” Wembley działalność rozpoczął z kwotą 30 milionów złotych na minusie i do tej pory nie przynosi zysków. Aktualnie zakłada się, że te przyniesie dopiero w 2015 roku.

Pomocnym źródłem pieniędzy byłby sponsor. O tym również mówi się od dawna, a efektów nie widać...

Ta sprawa jest bardziej skomplikowana niż pan myśli. Nie szukamy jednego sponsora. Myślimy raczej o piramidzie partnerstw, w której udział bierze cała grupa firm. Pierwszy poziom to oficjalni dostawcy, których produkty docierają na stadion. Środkowe piętro to partnerzy strategiczni, a na samej górze znajduje się partner tytularny i jego marka promowana w największym stopniu na stadionie. Ofertę dla biznesu przygotowaliśmy w czerwcu i skierowaliśmy ją do kilkuset firm. Na przełomie września i października uruchomimy specjalne konkursy na pozyskanie sponsorów.

Czemu nie zajęli się państwo tym już w styczniu?

Kiedy zaczęliśmy pracę, Stadion Narodowy był w trudnej sytuacji wizerunkowej, o czym pan dobrze wie. Poprawienie tego wizerunku chyba się udało, skoro teraz, rozmawiając o trudnych sprawach dyskutujemy głównie o przeszłości, a nie o sprawach bieżących. Gdybyśmy się pośpieszyli to obawiam się, że moglibyśmy dostać dużo mniej korzystne oferty niż teraz. W grę wchodziła także kwestia frekwencji. Jak już wspomniałem, w styczniu odwiedziło nas 5 tysięcy osób. Do września mieliśmy około miliona gości w samym roku 2013 – to sprawia, że Narodowy jest dziś jednym z najpopularniejszych miejsc w Polsce. A to bez wątpienia ma znaczenia dla potencjalnych sponsorów.

Dziękuję za rozmowę.