Sejm nie zlikwiduje finansowania partii z budżetu. Ale może je okroić i doprowadzić do większej przejrzystości wydatków. DGP zapytał kluby sejmowe o pomysły na zmiany.
Najdalej idą propozycje Platformy Obywatelskiej. PO chce zlikwidowania subwencji budżetowej w całości.
– Mamy nadzieję, że nasz projekt zyska poparcie większości izby – mówi DGP szef klubu PO Rafał Grupiński. Platformę stać na taki gest, bo oprócz tego, że dostaje największą dotację, to jeszcze na kontach odłożyła ponad 60 mln zł. A to powinno pozwolić jej na sfinansowanie co najmniej dwóch dużych kampanii wyborczych.
Projekt jest tyle medialny, ile niewykonalny. PO ma poparcie tylko Solidarnej Polski, więc brakuje głosów, by go przeforsować.
– Zdajemy sobie sprawę, że zmiany na krótką metę są w interesie PO, ale na dłuższą zwiększą konkurencję w polskiej polityce, osłabią władzę prezesów w partiach i przywrócą podmiotowość posłom – komentuje szef klubu SP Arkadiusz Mularczyk. Powodzenie głosowania w sprawie zakazu zależy od posłów Ruchu Palikota.
Ci jednak nie chcą popierać Platformy. W zamian palikotowcy proponują opcję zerową, czyli skasowanie nie tylko finansowania z kasy państwa, lecz także partyjnych oszczędności. Ruch przekonuje, że gest PO jest próbą wyeliminowania konkurencji. – Chcą, by w przyszłym Sejmie były tylko PiS i PO. Reszta mniejszych ugrupowań odpadnie z powodu braku pieniędzy – ocenia poseł Ruchu Robert Biedroń. Ugrupowanie proponuje, by finansowanie partii politycznych było dobrowolne za pomocą 0,5-proc. odpisu od PIT. Tak jak obecnie na organizacje pozarządowe.

PiS: zwrot kosztów dla partii, które wejdą do Sejmu

PO i PSL są przeciw. Stanowisko ludowców jest zrozumiałe. Elektorat partii w dużej mierze nie płaci podatku dochodowego, od którego mógłby odliczyć darowiznę na partię.

Dlatego PSL proponuje, aby okroić i zrównać subwencje dla największych partii do 6 mln zł (dotyczy ugrupowań, które przekroczyły próg wyborczy).
Zmniejszyć dofinansowanie dla większych partii zamierza także Sojusz Lewicy Demokratycznej. Jak wynika z informacji DGP, w tym tygodniu Sojusz złoży własny projekt ustawy. Proponuje w nim zmianę naliczania subwencji. Wszystkie ugrupowania, które nie przekroczą 10 proc. głosów, otrzymywałyby 5 zł za każdy oddany na nie głos. Za głosy poparcia powyżej 10 proc. partie nie dostawałyby już pieniędzy. To doprowadziłoby do wyrównania finansowania dużych i małych partii, a dodatkowo zmniejszyłoby roczną kwotę subwencji dla partii z obecnych 54 do 38 mln zł. Lewica chce także obniżyć z 3 do 2 proc. próg poparcia, jaki umożliwia zwrot kosztów za kampanię. SLD zamierza także zaproponować rejestr online partyjnych wydatków.
– Chcemy wprowadzić społeczną kontrolę tego, do kogo partyjne pieniądze trafiają – mówi Kazimierz Karolczak z SLD.
Także Prawo i Sprawiedliwość mówi o potrzebie większej transparentności. Przy okazji PiS chce się „odwdzięczyć” Solidarnej Polsce za popieranie pomysłu PO i proponuje, by zwrot kosztów za kampanię otrzymywały tylko te partie, które wejdą do Sejmu (obecnie obowiązuje 3-proc. próg). Niewykluczone, że także partia Jarosława Kaczyńskiego przygotuje własny projekt dotyczący finansowania partii.
Z naszej sondy wśród klubów parlamentarnych wynika, że każdy z nich ma ambicje, by przedstawić własny projekt.