Powodzenie dzisiejszego strajku zachęci związki do kolejnych protestów.
Związkowcy nabierają odwagi, zwłaszcza że rząd deklaruje chęć do rozmów. – Mówienie, że w rozmowach nie doszliśmy do porozumienia, jest nieprawdziwe. Kilka rzeczy się udało. Dalej jestem gotowy do współpracy – mówi w rozmowie z DGP minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz.
Rozmowy ze związkami rząd prowadzi już od kilku tygodni. Jak podkreśla minister Kosiniak-Kamysz, spełniono większą część żądań dotyczących rozwiązań w ustawie o ochronie miejsc pracy. Z kolei minister zdrowia Bartosz Arłukowicz ogłosił decentralizację NFZ, czego także chcieli związkowcy. W zespole do spraw ubezpieczeń społecznych komisji trójstronnej szykowane są rozwiązania dotyczące umów śmieciowych. Zakładają one likwidację zbiegów umów, czyli sytuację, gdy jedna osoba ma kilka umów i odprowadza składkę tylko od najniższej, oraz oskładkowanie wynagrodzeń członków rad nadzorczych. Najtrudniej rządowi ruszyć kwestię likwidacji szkół, która jest w gestii samorządów i ma być poruszona na obradach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego.
Na pewno nie ma za to mowy o uczynieniu z emerytur pomostowych rozwiązania trwałego. – Zostały przyjęte jako rozwiązania wygasające i nastąpi to po 2042 r. Trudno mówić, że je trzeba przedłużać i co 10 lat zmieniać – mówi minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz.
Związkowcy nie są zadowoleni z częściowych ustępstw, czego dowodem ma być właśnie dzisiejszy strajk na Śląsku. Zacznie się od 3.15, kiedy staną tramwaje. Potem staną autobusy, pociągi oraz zakłady przemysłowe.
Jak zapewniają organizatorzy, wczesne godziny rozpoczęcia protestu mają zminimalizować kłopoty dla podróżnych. – Mieszkańcy Śląska nie mają na nas psioczyć, spotykamy się z gremialnym poparciem akcji strajkowej, dlatego nie chcemy im utrudniać życia – mówi DGP szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” Dominik Kolorz.
To, ile osób weźmie udział w strajku, będzie świadectwem siły związków. Kolorz twierdzi, że w części zakładów, także w spółkach Skarbu Państwa – pracodawcy próbowali zastraszyć pracowników, by nie przystępowali do protestu. – Mimo strajku wierzę, że siądziemy do rozmów i dojdziemy do porozumienia. Jeśli nie, decyzje o kolejnych protestach będą podejmowały już krajowe centrale „Solidarności” czy OPZZ – mówi DGP. Związkowcy na spełnienie swoich postulatów dali rządowi czas do 17 kwietnia.