Wciąż nie wiadomo, gdzie jest jeden z najważniejszych dowodów na to, co faktycznie wydarzyło się 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. Chodzi o tzw. trzecią czarną skrzynkę – rejestrator K3-63, który zaginął w tajemniczych okolicznościach. Prokuratura wojskowa przyznaje, że nic nie wie na ten temat - pisze Gazeta Polska Codziennie.

Na 10-metrowej, celuloidowej taśmie czarnej skrzynki K3-63 utrwala się nawet 25 godzin lotu. Zapisana, nawija się do opancerzonej części urządzenia, co ma zapewnić jej niezniszczalność w wypadku poważnej awarii samolotu.

Gazeta zapytała wojskowych śledczych, czy wiedzą, gdzie znajduje się trzecia czarna skrzynka.

– Nie sposób odpowiedzieć na pytanie o konkretne techniczne urządzenia bez długotrwałej i czasochłonnej kwerendy akt śledztwa (ok. 420 tomów akt głównych – red.) – poinformował redakcję rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej kpt. Marcin Maksjan. Przyznał jednocześnie, że z informacji posiadanych przez prokuratorów Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie „nie wynika, aby wskazane w pytaniach urządzenia poddane były jakimkolwiek badaniom”.