Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim prowadzi śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez prokuratora i policjantów z Łodzi. Dotyczy ono pomyłkowego wydania nakazu zatrzymania oraz przeszukania miejsca zamieszkania syna jednego z oficerów CBŚ.

Łódzka prokuratura okręgowa prowadzi w tej sprawie postępowanie służbowe, po którym ma zdecydować, czy prokurator z Prokuratury Rejonowej Łódź-Bałuty zostanie pociągnięty do odpowiedzialności dyscyplinarnej - poinformował w środę PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.

O sprawie napisał "Dziennik Gazeta Prawna". Według dziennika zeznania handlarza narkotyków skłoniły prokuratora do zatrzymania jednego z oficerów CBŚ, a chodziło o kompletnie inną osobę. Policjanci najpierw wykonali polecenie prokuratury, a potem je zweryfikowali, ujawniając jej błąd. Teraz decyzję oskarżyciela prześwietlają inna prokuratura oraz Rzecznik Praw Obywatelskich.

Do zatrzymania doszło w sierpniu

Według gazety policjanci uzbrojeni w prokuratorskie postanowienia o zatrzymaniu oraz przeszukaniu pojawili się w łódzkim mieszkaniu oficera CBŚ w kwietniu. Dokumenty, które pokazali funkcjonariusze, były wystawione na jego imię i nazwisko, ale już widniejący na nich PESEL należał do jego 18-letniego syna.

Osobę o imieniu i nazwisku oficera jako swojego klienta wskazał handlarz narkotyków. Wiekiem do opisu najbardziej pasował syn oficera.

W aktach sprawy nie ma śladu, aby zostały wykonane jakiekolwiek sprawdzenia przed wydaniem postanowień - powiedział gazecie oficer KGP, która skontrolowała pracę funkcjonariuszy. Policjanci zweryfikowali słowa handlarza i okazało się, że mówił o innym łodzianinie o tym samym imieniu i nazwisku, któremu ostatecznie postawiono zarzuty.

Wszystkie dane się zgadzały. Poza imieniem

Rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania potwierdził, że do pomyłki doszło w śledztwie dot. przestępczości narkotykowej, prowadzonym przez Prokuraturę Rejonową Łódź-Bałuty.

Według Kopani jeden z podejrzanych złożył wyjaśnienia, w których określił mężczyznę wielokrotnie kupującego od niego narkotyki. Podał jego imię i nazwisko oraz pseudonim, ale zaznaczył, że danych personalnych nie jest pewien. Prokurator zlecił weryfikację tych informacji policji. Z informacji policyjnych - według prokuratury - wynikało, że ustalono mężczyznę o tym nazwisku i jego PESEL; różniło się imię.

"Bazując na ustaleniach policyjnych, których podsumowanie załączone zostało do akt śledztwa, prokurator podjął decyzję o przeszukaniu miejsca zamieszkania tego mężczyzny i jego zatrzymaniu. Wskazał w postanowieniach imię Piotr, ponieważ był przekonany - bazując na wyjaśnieniach podejrzanego i notatce policyjnej - że używa on drugiego imienia, jednocześnie wskazał prawidłowy adres i numer PESEL" - wyjaśnił Kopania.

Przyznał, że zostało zrealizowane przeszukanie miejsca zamieszkania - jak się okazało - syna oficera CBŚ. "Kiedy okazało się, że mamy do czynienia z pomyłką, nie zostało zrealizowane postanowienie o zatrzymaniu i przymusowym doprowadzeniu do prokuratury" - dodał.

Takie pomyłki "oczywiście nie powinny się zdarzyć"

Rzecznik łódzkiej prokuratury przyznał, że takie sytuacje i pomyłki "oczywiście nie powinny się zdarzyć". "Prowadzimy postępowanie służbowe, które ma zbadać szczegółowo postępowanie prokuratora i określić, na czym konkretnie polegały nieprawidłowości. Ma ono ustalić, czy są podstawy, aby zastosować wobec prokuratora środki porządkowe, czy też wdrożyć postępowanie dyscyplinarne" - dodał Kopania.

Śledztwo w sprawie błędu - po zawiadomieniu oficera CBŚ i jego syna - wszczęła w lipcu Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Tryb. Jak poinformował we wtorek PAP jej rzecznik Witold Błaszczyk, dotyczy ono przeszukania pomieszczeń mieszkalnych zajmowanych przez syna funkcjonariusza publicznego.

"Śledztwo jest prowadzone w kierunku ewentualnego niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy publicznych - prokuratora i policjantów, którzy wydali takie decyzje procesowe i je realizowali, nie dokonując weryfikacji danych osoby objętej tymi czynnościami procesowymi" - powiedział Błaszczyk.

Śledztwo jest przedłużone do końca tego roku. Łódzka policja nie komentuje tej sprawy.