Przekierowanie białoruskiego eksportu do portów rosyjskich byłoby kosztowne i trudne logistycznie.
Alaksandr Łukaszenka od początku powyborczych represji odgrażał się, że ukarze Litwę za – jak to określał – próbę destabilizacji sytuacji na Białorusi. Wilno najgłośniej lobbowało za sankcjami i udzieliło schronienia liderce opozycji Swiatłanie Cichanouskiej. Poza czarnymi listami urzędników jedną z konkretnych zapowiedzi Mińska było przekierowanie eksportu z portów litewskich do Rosji. Groźba dotychczas nie została jednak zrealizowana.
W 2019 r. przez port w litewskiej Kłajpedzie przeszło 15,5 mln t białoruskich towarów, w tym 8 mln t nawozów potasowych i 5 mln t produktów ropopochodnych. Do tego państwowy Biełaruśkalij ma 30 proc. udziałów w kłajpedzkim terminalu Birių Krovinių. Dodatkowo właśnie przez Litwę Mińsk zaczął na początku roku sprowadzać amerykańską ropę, która miała być argumentem w rozmowach z Rosją na temat formuły kształtowania cen surowców dla Białorusi. Dlatego prokremlowski analityk Nikołaj Mieżewicz określił na łamach „Izwiestii” litewskie wsparcie dla białoruskiej opozycji mianem „samobójczego”.
– Zobaczymy, jak będą żyć. 30 proc. litewskiego budżetu to nasz tranzyt towarów – mówił Łukaszenka 28 sierpnia, przeceniając o rząd wielkości znaczenie białoruskiego eksportu (30 proc. to udział białoruskich towarów w obrotach portu w Kłajpedzie, a nie krajowych wpływów budżetowych). – Zapomnieli, czym jest Białoruś, i sądzili, że można nas do czegoś zmusić, postraszyć czołgami, rakietami. Zobaczymy, kto kogo nastraszy. My im teraz pokażemy, czym są sankcje – dodawał podczas spotkania z robotnikami w Orszy.
Natychmiast ruszyły też rozmowy z Moskwą o warunkach przekierowania handlu. 3 września Łukaszenka dyskutował z rosyjskim ministrem energetyki Aleksandrem Nowakiem o wykorzystaniu w tym celu portu Ust-Ługa pod Petersburgiem. – Mogę potwierdzić, że takie działania zostały zaplanowane – mówił 7 września rzecznik Biełnaftachimu Alaksandr Ciszczanka. – Pracujemy nad stworzeniem warunków ekonomicznych korzystnych dla wszystkich: portów, przewoźników, kolei i producentów. Myślę, że to kwestia najbliższych tygodni, na pewno wrześniowych. Polecono nam, żeby tę pracę szybko zakończyć – dodawał Nowak.
Szybko okazało się, że przekierowanie eksportu nie jest takie proste. Ust-Ługa nie dysponuje wystarczającymi możliwościami przeładunkowymi, a jej rozbudowa jest planowana w perspektywie 2024 r. 25 września Łukaszenka zaproponował więc Aleksandrowi Drozdience, gubernatorowi obwodu leningradzkiego, na którego terenie leży Ust-Ługa, budowę nowego portu. Tłumaczył, że może przeznaczyć na to pieniądze, które udało się zaoszczędzić na budowie Białoruskiej Elektrowni Atomowej w Ostrowcu. Siłownia powstaje za rosyjski kredyt wart 10 mld dol., a kolejny 1 mld dol. miał pochodzić z białoruskiego budżetu. Mińsk twierdzi, że udało mu się obciąć koszty do 7 mld dol.
Nawet gdyby udało się pokonać przeszkody logistyczne, pozostaje kwestia ceny. Według cytowanego przez Interfax szefa firmy Infoline-Analitika Michaiła Burmistrowa, przeładunek tony produktów ropopochodnych w Kłajpedzie kosztuje 5,7 euro (25,5 zł), a w Ust-Łudze – 1150 rubli (57,2 zł). Rosjanie musieliby więc zgodzić się na znaczną obniżkę cen, żeby Białorusini nie ponieśli strat. W przeszłości Łukaszenka był gotów dopłacić, jeśli zyskiwał korzyści polityczne, np. sprowadzając w 2010 r. ropę z zaprzyjaźnionej Wenezueli. Wówczas jednak Mińsk nie przeżywał – jak obecnie – poważnych problemów finansowych.
Zapowiedzi pozostały na papierze. – Nie mogę przekazać konkretnych statystyk, ale mogę powiedzieć, że przepływy białoruskich towarów przez port w Kłajpedzie pozostają stabilne. Nie zaobserwowaliśmy żadnego spadku – mówi DGP Dovilė Ringis, rzeczniczka portu. „Pogróżki Łukaszenki mają znaczenie polityczne, ale nie będą miały żadnych skutków. Łukaszenka chce pokazać, że może odpowiedzieć na sankcje Zachodu” – pisał białoruski politolog Andrej Lachowicz. – Możliwe, że rząd zdoła przekonać prezydenta do podliczenia strat. Zdrowy rozsądek powinien zwyciężyć. W przeciwnym razie Białorusini ukarzą sami siebie – dodawał minister gospodarki Litwy Rimantas Sinkevičius.