W niedzielę w Tureckiej Republice Cypru Północnego, nielegalnym państwie uznawanym tylko przez Turcję, odbywają się wybory prezydenckie. Startuje w nich 11 kandydatów. Wśród nich jest obecny prezydent TRCP Mustafa Akinci oraz premier Ersin Tatar.

Zgodnie z przedwyborczymi sondażami Turcy cypryjscy nie zdołają wybrać nowego prezydenta w pierwszej turze. Wszystko wskazuje na to, że konieczna będzie druga runda, do której przejdzie najprawdopodobniej Mustafa Akinci, który startuje jako kandydat niezależny i albo faworyt Ankary, a zarazem przywódca nacjonalistycznej Partii Jedności Narodowej (UBP) - Ersin Tatar, albo przywódca opozycyjnej Tureckiej Partii Republikańskiej (CTP) - Tufan Erhurman.

"Zdrowy rozsądek podpowiada nam, że to powinien być premier Ersin Tatar, ale ponieważ w jego partii doszło do rozłamu i wielu z jej członków nie popiera jego kandydatury, mogą oni oddać swój głos na kogoś innego, tylko dlatego, by się go pozbyć" – analizuje sytuację Ahmet Sozen, profesor stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Wschodnio-Śródziemnomorskim w Famaguście.

Innym powodem, dla którego Tatar może nie przejść do drugiej tury jest fakt, że jest on faworytem prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana. W ocenie konsultanta cypryjskiego biura norweskiego Instytutu Badań nad Pokojem (Prio Cyprus) Mete Hataya, Turcy cypryjscy są silnie zaniepokojeni skalą tureckiej ingerencji w przebieg wyborów i mogą odrzucić Tatara właśnie z tego powodu. "Akinci jest w Ankarze nielubiany ponieważ kilkakrotnie wykazał się dużą niezależnością. Jednakże dla wielu Turków cypryjskich to jest właśnie największą zaletą obecnego prezydenta. Ludzie wierzą Akinciemu, bo uważają, że reprezentuje ich a nie interesy Ankary" - argumentuje Hatay.

Wśród środków, do których ucieka się Turcja, by przekonać turecko-cypryjski elektorat do głosowania na Tatara, eksperci wymieniają decyzję otwarcia plaży w opuszczonym resorcie Warosia, który znajduje się pod kontrolą tureckiej armii, obietnicę finansowego wsparcia dla lokalnych władz i klubów sportowych, a nawet uciekanie się do gróźb.

O tureckich próbach wpłynięcia na wynik wyborów mówił sam Akinci. W ostatniej telewizyjnej debacie przedwyborczej ujawnił, że doradzono mu, by dla dobra własnego i swej rodziny zrezygnował ze startu w wyborach.

"Ankara chce, by to Ersin Tatar zwyciężył, dlatego próbuje wywrzeć presję na Turków cypryjskich, by nie głosowali na obecnego prezydenta TRCP - twierdzi Hatay. - Jednak ludzie nie są zadowoleni z tej sytuacji i ta strategia może przynieść odwrotny skutek od zamierzonego. Dlatego, jeśli chodzi o wynik wyborów istnieją trzy opcje: ludzie mogą zjednoczyć się pod sztandarem Akinciego i ponownie go wybrać; mogą posłuchać Turcji i zakwestionować jego przywództwo, ale zamiast oddać głos na Tatara wybrać niezależnego Erhurmana albo - jeśli poddadzą się presji Ankary, głosować na wskazanego przez nią kandydata".

Według cytowanego już wcześniej profesora Ahmeta Sozena, jeśli doszłoby do sytuacji, że Tufan Erhurman wejdzie do drugiej tury wraz z Akincim, to taka konfiguracja może okazać się groźna dla tego ostatniego. Lider Tureckiej Partii Republikańskiej (CTP) byłby dla niego groźniejszym rywalem niż Tatar - twierdzi ekspert. "Po pierwsze, jest bardziej akceptowalny dla Erdogana, po drugie zaś - dla elektoratu innych partii" - tłumaczy. Dodaje, że sposób, w jaki rząd walczy z epidemią koronawirusa, również może mieć wpływ na wynik wyborów. Niezadowolenie ludzi rośnie i widać to w mediach społecznościowych.

Eksperci przyznają, że z powodu epidemii trudno jest przewidzieć wyborczą frekwencję. "Niewykluczone, że nawet połowa elektoratu nie weźmie udziału w tych wyborach" - twierdzi Hatay. "Wielu osób, które figurują na listach wyborczych, nie ma w kraju. Kilka tysięcy odbywa prawdopodobnie kwarantannę. Osoby starsze mogą nie chcieć podejmować ryzyka i pozostać w domu" - argumentuje.

Profesor Sozen jest nastawiony bardziej optymistycznie. "Tak, Covid-19 może nieco obniżyć frekwencję, ale nie sądzę, by tak się stało. Myślę, że zagłosuje około 60 proc. uprawnionych, czyli tyle samo co ostatnim razem" - mówi.

Według Sertaca Sonana, profesora stosunków międzynarodowych na Cypryjskim Międzynarodowym Uniwersytecie (CIU), wiele będzie zależeć od tego, czy elektorat uzna, że te wybory są istotne. "Jeśli ludzie pomyślą, że są one bez znaczenia, to pozostaną w domu. W moim odczuciu większość ludzi uważa jednak, że stawka w tych wyborach jest wysoka" - powiedział.

Zarówno Sonan, jak i Sozen podkreślają, że najważniejszą kwestią w wyborach jest rozwiązanie problemu cypryjskiego. Tuż po wyborach Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterras planuje zorganizować na ten temat nieformalne spotkanie z udziałem liderów obu społeczności (czyli prezydentów) oraz Turcji, Grecji i Wielkiej Brytanii. "Akinci i Erhurman wierzą, że jedyną opcją jest zjednoczenie wyspy w duchu dwustrefowej, dwuspołecznościowej federacji. Wszyscy inni główni kandydaci twierdzą, że ta opcja nie jest już możliwa, więc nie ma nawet powodu, by ten temat kontynuować" - ocenia Sozen.

"Nawet wtedy, gdy wygra Tatar, a Turcja uzna, że w jej interesie leży rozmowa o cypryjskiej federacji, to nie będzie miał wyjścia i zaakceptuje ten pomysł". Dodaje też: "Ktokolwiek zostanie wybrany, współpraca z Turcją będzie kontynuowana, nawet, jeśli to będzie Akinci".

Podział Cypru, niewielkiej wyspy położonej we wschodniej części Morza Śródziemnego, 40 km na południe od Turcji, na część zamieszkaną przez Greków cypryjskich czyli uznawaną przez społeczność międzynarodową Republikę Cypryjską i uznawaną tylko przez Ankarę Turecką Republikę Cypru Północnego (TRCP) nastąpił w 1974 r. Było on rezultatem interwencji armii tureckiej w odpowiedzi na zamach stanu, przeprowadzony przez grecko-cypryjskich nacjonalistów.

Od lat na wyspie, pod egidą ONZ, prowadzone są negocjacje na temat ponownego zjednoczenia. Ostatnie rozmowy w lipcu 2017 roku w szwajcarskiej miejscowości Cranz Montana zakończyły się fiaskiem.