W opublikowanym we wtorkowym wydaniu austriackiego dziennika "Wiener Zeitung" wywiadzie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski nie wykluczył, że w razie braku politycznego dialogu na Białorusi dojdzie tam do "czegoś podobnego jak majdan".

Jak jednocześnie zaznaczył, trudno mu na razie dostrzec osobistość, wokół której mógłby się skupić ruch protestu.

Na pytanie, czy obecne wydarzenia na Białorusi można porównać z ukraińską pomarańczową rewolucją w 2004 roku oraz z późniejszym o blisko 10 lat euromajdanem i czy państwo to stanie się polem następnego geopolitycznego starcia Zachodu z Rosją, odpowiedział: "Tego nie wiem. Jednak w każdym przypadku wspieram białoruski naród".

Podkreślając pokojowy charakter białoruskich protestów, ostrzegł: "Gdy państwo wzbrania się prowadzić dialog z narodem, to wtedy także na Białorusi może dojść do czegoś podobnego jak majdan. Czego w każdym razie jeszcze nie widzę - ale nie jestem ekspertem od Białorusi - to pełniącej rolę symboliczną kierowniczej postaci, wokół której ludzie mogliby się skupić". Wskazał też na niedopuszczalność ingerowania innych państw w sprawy Białorusinów.

Zapytany, czy w związku z jednoznacznym postawieniem się prezydenta Alaksandra Łukaszenki po stronie Rosji będzie on mógł on nadal pełnić rolę politycznego pośrednika między Kijowem a Moskwą, odparł: "Szczerze mówiąc nie wiem. Będzie moim zdaniem mądre odczekać, aż sytuacja na Białorusi ponownie się ustabilizuje".