Wczoraj odbył się pogrzeb Mikity Kryucoua, którego przed kilkoma dniami znaleziono powieszonego w lesie w mińskiej dzielnicy Uschod. Przeciwnicy Alaksandra Łukaszenki są przekonani, że to kolejna ofiara represji ze strony władz.
Rodzina znalezionego w sobotę w lesie w dzielnicy Uschod na obrzeżach Mińska 28-letniego Mikity Kryucoua złożyła w Komitecie Śledczym doniesienie, w którym domaga się podjęcia działań w sprawie wyjaśnienia śmierci mężczyzny. Zaginął on w nocy z 11 na 12 sierpnia. Bliscy szukali go po aresztach w Mińsku i Żodzino, z którego pochodzi Kryucou. Gdy już znaleziono jego powieszone ciało, milicja przekonywała, że nie było na nim znaczących ran. Odmówiono również przeprowadzenia szczegółowych oględzin. Wczoraj odbył się pogrzeb Kryucoua. Wzięło w nim udział około tysiąca osób.
Zrewoltowany Mińsk jest przekonany, że to kolejna ofiara przesłuchań i tortur na aresztowanych, do których dochodziło po 9 sierpnia. – Przemoc była nieproporcjonalna. Do tej pory nie widziano jej w takiej skali. Władze wiele zrobią, żeby przypadki takie jak Kryucoua zakwalifikować jako samobójstwo albo coś równie prozaicznego – przekonują rozmówcy DGP.
O ile Komitet Śledczy nie pali się do wyjaśniania tajemniczych przypadków śmierci z ostatnich dni, o tyle jego funkcjonariusze nabrali rozpędu w ściganiu aktywistów, którzy sprzeciwiają się prezydentowi Alaksandrowi Łukaszence. Na dziś (środa) na przesłuchanie wezwano noblistkę Swiatłanę Aleksijewicz. Wczoraj zeznawał były minister kultury oraz były ambasador w Polsce Paweł Łatuszka. Zarówno Aleksijewicz, jak i Łatuszka zasiadają w Radzie Koordynacyjnej, która nawołuje Alaksandra Łukaszenkę do podjęcia rozmów o pokojowym oddaniu władzy po tym, jak 9 sierpnia sfałszowano wybory. Po przesłuchaniu w Komitecie Śledczym przy ulicy Frunzego Łatuszka w rozmowie z dziennikarzami oświadczył, że Rada Koordynacyjna będzie działać dalej. – Działania rady nie wychodzą poza ramy prawa białoruskiego – powiedział Łatuszka.
Również wczoraj doszło do manifestacji nauczycieli przed budynkiem ministerstwa edukacji w centrum Mińska. Protestowali przeciwko poniedziałkowej wypowiedzi Alaksandra Łukaszenki, w której ten oświadczył, że w szkołach nie ma miejsca dla tych, którzy nie popierają „państwowej ideologii”. – Jesteśmy przeciwni wymogowi popierania władzy – mówił jeden z manifestujących. Niedługo później, kilkadziesiąt metrów dalej – na placu Niepodległości – z okazji 29. rocznicy ogłoszenia deklaracji niepodległości przez Radę Najwyższą Socjalistycznej Republiki Białorusi – zgromadził się liczący ponad 2 tys. osób tłum przeciwników prezydenta. A przy słynnym rynku Komarowskim kilkuset zwolenników Łukaszenki.
Na ulicach przylegających do miejsc zgromadzeń przeciwników prezydenta poukrywane były granatowe busy i awtozaki (kibitki na zatrzymanych), w których usadzono OMON-owców w pełnym rynsztunku. Budynki rządowe ochraniał specnaz MSW – Ałmaz. Od kilku dni zarówno pojazdy transportujące OMON, jak i żołnierzy wojsk wewnętrznych oraz awtozaki poruszają się bez tablic rejestracyjnych i bez identyfikujących je oznaczeń.