Według berlińskiej kliniki Charité Aleksiej Nawalny został otruty działającą na układ nerwowy substancją należącą do grupy inhibitorów cholinesterazy. Jak podał zespół medyczny szpitala, badanie wykonano kilkukrotnie w niezależnych od siebie laboratoriach. Nie ustalono jeszcze, co dokładnie zostało podane najbardziej znanemu rosyjskiemu opozycjoniście, nadal więc nie wiadomo, jakie mogą być długoterminowe skutki dla jego zdrowia. Nie ma już jednak bezpośredniego zagrożenia dla życia. Nawalny pozostaje w stanie śpiączki. W berlińskiej klinice podawana jest mu atropina, to samo antidotum, którym leczony był Siergiej Skripal po otruciu go nowiczokiem w Salisbury w 2018 r.

Gdy tylko stało się jasne, że Nawalny został otruty, Berlin wezwał Moskwę do pilnego wyjaśnienia sprawy. Kanclerz Angela Merkel i minister spraw zagranicznych Heiko Maas we wspólnym oświadczeniu napisali, że biorąc pod uwagę rolę, jaką Nawalny odgrywał w rosyjskiej opozycji, władze w Moskwie powinny bez zwłoki i w sposób transparentny doprowadzić do wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy. O niezależne i przejrzyste śledztwo zaapelował też szef europejskiej dyplomacji Josep Borrell.
Moskwa nie widzi jednak potrzeby wszczynania śledztwa w sprawie „choroby” Nawalnego – podał wczoraj rzecznik prezydenta Władimira Putina Dmitrij Pieskow. Podkreślał, że otrucie jest tylko jedną z możliwych wersji i istnieją inne medyczne wyjaśnienia jego stanu. Siergiej Szigejew, szef Biura Medycyny Sądowej w podległym rządowi Moskiewskim Departamencie Zdrowia, cytowany przez rosyjską agencję TASS, uznał, że zarzut otrucia Nawalnego jest pochopny, bo obraz kliniczny nie odpowiada typowemu w takich sytuacjach. W jego ocenie podniesiony poziom cholinesterazy nie świadczy jeszcze o otruciu i może to być zbieg okoliczności.
Powstaje pytanie o polityczne konsekwencje otrucia Nawalnego. Pewne jest, że Kreml właśnie znalazł się w centrum międzynarodowego skandalu. Udzielenie pomocy opozycjoniście przez Niemcy może wpłynąć na pogorszenie stosunków między Berlinem a Moskwą. Jak pisał niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, teraz Rosja będzie mogła pokazać, jak bardzo zależy jej na podtrzymaniu dobrych relacji. „Do tej pory relatywnie normalne stosunki pomiędzy niemieckim rządem a Kremlem były skutkiem – często niewłaściwej – niemieckiej wstrzemięźliwości” – podkreśla gazeta w komentarzu. Według gazety teraz głos Berlina stał się bardziej dobitny.
Podobny efekt wywołał atak chemiczny na byłego rosyjskiego agenta Skripala 2,5 roku temu, o którego przeprowadzenie Wielka Brytania oskarżyła Moskwę. Świat zareagował wówczas masowymi wydaleniami rosyjskich dyplomatów.
Wczoraj już po zamknięciu tego wydania DGP do Rosji miał przylecieć Stephen Biegun, wiceszef Departamentu Stanu USA, w ramach podróży po regionie. Amerykanin zapowiadał wcześniej, że zamierza rozmawiać o Nawalnym. – Rosjanie zasługują na to, by widzieć, że ktokolwiek, kto był zaangażowany w taką sprawę, ponosi odpowiedzialność – podkreślał.