Gdy tylko stało się jasne, że Nawalny został otruty, Berlin wezwał Moskwę do pilnego wyjaśnienia sprawy. Kanclerz Angela Merkel i minister spraw zagranicznych Heiko Maas we wspólnym oświadczeniu napisali, że biorąc pod uwagę rolę, jaką Nawalny odgrywał w rosyjskiej opozycji, władze w Moskwie powinny bez zwłoki i w sposób transparentny doprowadzić do wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy. O niezależne i przejrzyste śledztwo zaapelował też szef europejskiej dyplomacji Josep Borrell.
Moskwa nie widzi jednak potrzeby wszczynania śledztwa w sprawie „choroby” Nawalnego – podał wczoraj rzecznik prezydenta Władimira Putina Dmitrij Pieskow. Podkreślał, że otrucie jest tylko jedną z możliwych wersji i istnieją inne medyczne wyjaśnienia jego stanu. Siergiej Szigejew, szef Biura Medycyny Sądowej w podległym rządowi Moskiewskim Departamencie Zdrowia, cytowany przez rosyjską agencję TASS, uznał, że zarzut otrucia Nawalnego jest pochopny, bo obraz kliniczny nie odpowiada typowemu w takich sytuacjach. W jego ocenie podniesiony poziom cholinesterazy nie świadczy jeszcze o otruciu i może to być zbieg okoliczności.
Powstaje pytanie o polityczne konsekwencje otrucia Nawalnego. Pewne jest, że Kreml właśnie znalazł się w centrum międzynarodowego skandalu. Udzielenie pomocy opozycjoniście przez Niemcy może wpłynąć na pogorszenie stosunków między Berlinem a Moskwą. Jak pisał niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, teraz Rosja będzie mogła pokazać, jak bardzo zależy jej na podtrzymaniu dobrych relacji. „Do tej pory relatywnie normalne stosunki pomiędzy niemieckim rządem a Kremlem były skutkiem – często niewłaściwej – niemieckiej wstrzemięźliwości” – podkreśla gazeta w komentarzu. Według gazety teraz głos Berlina stał się bardziej dobitny.
Podobny efekt wywołał atak chemiczny na byłego rosyjskiego agenta Skripala 2,5 roku temu, o którego przeprowadzenie Wielka Brytania oskarżyła Moskwę. Świat zareagował wówczas masowymi wydaleniami rosyjskich dyplomatów.
Wczoraj już po zamknięciu tego wydania DGP do Rosji miał przylecieć Stephen Biegun, wiceszef Departamentu Stanu USA, w ramach podróży po regionie. Amerykanin zapowiadał wcześniej, że zamierza rozmawiać o Nawalnym. – Rosjanie zasługują na to, by widzieć, że ktokolwiek, kto był zaangażowany w taką sprawę, ponosi odpowiedzialność – podkreślał.