Dobrze, że polska dyplomacja zareagowała na sytuację na Białorusi wspólnie z Litwą i innymi krajami Unii Europejskiej. Były jednak pewne potknięcia - ocenił w środę lider ruchu Polska 2050 Szymon Hołownia.

Hołownia pytany był w Poranku Rozgłośni Katolickich Siódma9 m.in. o reakcje polskiej i europejskiej dyplomacji na wydarzenia na Białorusi po tamtejszych wyborach prezydenckich.

"Dobrze, że (reakcja) jest. Były tam oczywiście potknięcia polegające na tym, że Polska domagała się zorganizowania szczytu UE ws. Białorusi. Podniosły się już w Unii Europejskiej głosy, że jeśli chodzi o praworządność, to moglibyśmy mieć innych liderów" - powiedział. W jego ocenie kwestia roli Polski w kształtowaniu europejskiej polityki wschodniej "bardzo się zmieniła na niekorzyść (Polski - PAP) w ciągu tych ostatnich lat".

"Dobrze, że zabieramy głos razem z Litwą, razem z krajami UE. Przed nami tak naprawdę, poza deklaracjami słownymi, które zawsze są ważne i istotne, ale nic nie zmieniają w życiu konkretnego człowieka od razu, są decyzje dotyczące naszych granic" - powiedział. Sprecyzował, że polskie władze powinny rozważyć czasowe przyjęcie represjonowanych Białorusinów do Polski, bo sytuacja na Białorusi może "iść w różną stronę".

"Może by trzeba mieć rękę na pulsie i pilnować, czy nie trzeba będzie tutaj takiego humanitarnego korytarza, jeżeli oczywiście będzie taka potrzeba, otwierać" - dodała Hołownia. Przypomniał jednocześnie, że obowiązuje rozporządzenie polskiego MSWiA, które z powodu epidemii koronawirusa uniemożliwia przekroczenie granicy.

We wtorek w Rydze na Łotwie minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz powiedział: "Nie spodziewamy się wysokiej liczby uchodźców z Białorusi; jeśli to nastąpi to postaramy się sprostać wymaganiom i nie pozostawimy ich bez wsparcia." Hołownia ocenił, że to bardzo dobra deklaracja szefa polskiej dyplomacji.

W ocenie Hołownia należy rozwijać programy stypendialne dla białoruskich studentów, wymianę kulturalną, działania medialne. "Przypomnę, że Polska bodaj w ubiegłym roku ścięła o dwa mln, z siedmiu z hakiem do pięciu z hakiem, pomoc rozwojową dla Białorusi (...). Trzeba ten trend odwrócić" - zaapelował.

Od niedzieli w Mińsku i innych miastach Białorusi trwają protesty. Demonstracje i starcia z milicją wybuchły w Mińsku po ogłoszeniu wyników oficjalnego badania exit poll, według którego w niedzielnych wyborach prezydenckich zwyciężył obecny szef państwa Alaksandr Łukaszenka, uzyskując ok. 80 proc. głosów, a jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska mniej niż 10 proc. głosów.(PAP)

autor: Szymon Zdziebłowski