Jak ustaliliśmy w Krajowym Biurze Wyborczym (KBW), przed I tura do spisów wyborców dopisało się 209 714 osób. Podawana przez media liczba ok. 400 tys. uwzględnia zagranicę. Te ponad 200 tys. to jednak grupa, która może mieć kłopot z głosowaniem w II turze. Chodzi o osoby, które dopisały się do spisu, by móc głosować np. podczas urlopu w Międzyzdrojach 28 czerwca. Jeśli skończyły urlop i są w Warszawie, to aby zagłosować w II turze, jedyną opcją jest ponowny wyjazd nad morze.
Szacujemy, że w tej grupie Trzaskowskiego popiera trzy czwarte głosujących – mówi osoba z PiS.
KBW uważa, że w tej sprawie nic się już nie da zrobić. Państwowa Komisja Wyborcza (PKW) nie ma możliwości wprowadzenia żadnych ułatwień przed II tura, bo to wymagałoby zmian w prawie – mówi nam Magdalena Pietrzak z KBW.
PiS wzywa, by Trzaskowski wrócił do stolicy. "Sytuacja jest dramatyczna" PiS wzywa, by Trzaskowski wrócił do stolicy. "Sytuacja jest dramatyczna"
Z czego wziął się cały problem? Osoby np. wyjeżdżające na wakacje powinny pobierać zaświadczenia o możliwości głosowania w innej gminie. To wymaga jednak osobistego stawiennictwa w urzędzie. Dlatego większość wyborców korzysta z rządowej e-usługi dopisania do spisu, która nie wymaga wyjścia z domu. W obu przypadkach to decyzja na obie tury wyborów. Ale w przypadku zaświadczenia można głosować w każdej komisji. W przypadku dopisania – tylko w danej gminie.
Jak ustaliliśmy, po zeszłorocznych wyborach parlamentarnych KBW przestrzegało rząd przed takimi komplikacjami i sugerowało wyłączenie dopisywania się droga elektroniczna. W 2016 r. PKW rekomendowała możliwość dopisania ze wskazaniem, o którą turę chodzi. Rząd tych uwag nie wziął jednak pod uwagę.
Odpowiedzią na zamieszanie z dopisywaniem się do list mógłby być centralny rejestr wyborców. Rząd deklaruje, że go wdroży, za 1–1,5 roku.
W sumie do spisów wyborców drogą elektroniczną do 6 lipca dopisało się 551 210 osób (na I i II turę). Z tego tylko na II turę (w terminie od 29 czerwca do 6 lipca) – 161 594. Te należy traktować jako osoby, które wiedzą, gdzie zagłosują 12 lipca. Problemy mogą dotyczyć pozostałych 389,6 tys. wyborców, którzy dopisali się do spisu jeszcze przed I turą. Bo z automatu dopisali się na II turę. W najbliższą niedzielę znów muszą zagłosować w tym samym miejscu.
Miasta raportują wzmożone zainteresowanie obywateli, jeśli chodzi o dopisywanie się do spisów wyborców i pobieranie zaświadczeń o możliwości głosowania w II turze. – We Wrocławiu dopisało się już ponad 42 tys. osób, to o 7 tys. więcej niż przed I turą. Wydaliśmy ponad 11 tys. zaświadczeń o prawie do głosowania, przed II turą przybyło 5 tys. wniosków – powiedział nam wczoraj rano Patryk Załęczny z wrocławskiego magistratu. W Warszawie do spisu wyborców przed I turą dopisało się 91,3 tys. osób. Z kolei od 30 czerwca do 7 lipca (stan na godz. 11) takie działanie podjęło kolejnych 39 650 osób. Jeśli zaś chodzi o zaświadczenia o prawie do głosowania, to przed I turą wystąpiło o nie 30,5 tys. osób, w okresie 30 czerwca – 7 lipca już 87,7 tys.
Przy okazji lokalni
urzędnicy przyznają, że często mają do czynienia z sytuacjami, w której muszą informować ludzi o tym, że mogą mieć problem z zagłosowaniem w II turze. – Sporo osób dzwoni, pisze lub przychodzi do naszego urzędu, pytając, czy mogą w jakiś sposób dopisać się ponownie do list wyborczych. Niestety nie możemy tego zrobić. Jedyne, co możemy w takiej sytuacji, to informujemy o możliwości pobrania zaświadczenia o prawie do głosowania w miejscu, w którym wyborca został dopisany do spisu. To oznacza, że wiele osób odchodzi z kwitkiem, ponieważ wrócili już z wakacji, delegacji czy pobytu w innym mieście i nie mają szans na odebranie takich zaświadczeń – wskazuje Marta Bartoszewicz, rzeczniczka prasowa urzędu miasta w Olsztynie.
W poprzednich wyborach rutynową decyzją osób, które w trakcie wyborów miały wyjechać poza miejsce zamieszkania, było branie zaświadczeń do głosowania. COVID-19 i niechęć do odwiedzin w urzędach, wyższa frekwencja, upowszechnienie usług e-administracji spowodowały, że Polacy preferowali najmniej kłopotliwą drogę. Choć PKW informowało, że to decyzja na obie tury wyborów, mało osób zwróciło na to uwagę. Z rozwiązania korzystały osoby, dla których nie było ono de facto przeznaczone. A gdy wiele osób wróciło z wczasów, okazało się, że aby zagłosować w II turze, muszą wrócić tam, gdzie je spędzali.
Z danych PKW wynika, że przed I turą do spisu wyborców dopisało się 209 tys. osób. Nie wiadomo, ile z nich faktycznie ma kłopot z oddaniem głosu w II turze. Część pojechała po zaświadczenia, część pojedzie zagłosować w weekend. Sztabowcy Trzaskowskiego i Dudy są zgodni, że w tej grupie przeważają wyborcy kandydata KO. Jeśli ich kandydat przegra o włos, sporo z tych osób może złożyć
protesty wyborcze.
Co ciekawe, już w listopadzie 2019 r. KBW w piśmie skierowanym do Ministerstwa Cyfryzacji (MC) uznało, że „wskazana byłaby rezygnacja z możliwości składania wniosków o dopisanie się do spisu wyborców za pomocą elektronicznych usług wyborczych”. Z kolei już w 2016 r. PKW zaproponowała m.in. rozważenie możliwości „dopisania wyborcy do spisu także tylko na jedną, wskazaną przez niego turę wyborów”. Obie rekomendacje rząd zignorował. – Wcześniej można było nawet podzielić argumenty KBW, ale aktualnie mamy pandemię i wyłączenie e-usług wyborczych byłoby nierozsądne – ocenia nasz rozmówca z rządu. – Jak sprawdziłem, na ePUAP nie było ostrzeżenia, a przynajmniej takiego, które rzucałoby się w oczy, informującego o tym, że dopisanie się do spisu jest ważne na I i II turę. Gdyby tak było, być może część wyborców zdecydowałaby się nie dopisać, tylko wziąć zaświadczenie – ocenia były szef PKW Wojciech Hermeliński. Jego zdaniem pewne zmiany w e-usługach można by wprowadzić bez głębokich zmian legislacyjnych, bo to raczej kwestia rozbudowy funkcjonalności tych e-usług. – Skoro raz można przez ePUAP przepisać się do innego spisu, to dlaczego nie można tego zrobić ponownie na II turę?
Magdalena Pietrzak z KBW twierdzi, że co do zasady rozwiązaniem obecnych problemów mogłoby być stworzenie centralnego rejestru wyborców. – Wszystko zależy od uregulowań prawnych i decyzji ustawodawcy, ale można byłoby to tak rozwiązać, by wyborca nie musiał się dopisywać do żadnych spisów czy pobierać zaświadczeń. Teoretycznie np. w wyborach prezydenckich można byłoby zagłosować w dowolnym miejscu w Polsce i za granicą. Po oddaniu głosu w systemie byłaby odnotowana informacja o tym fakcie, co uniemożliwiłoby powtórne głosowanie w innym miejscu – dodaje. – Po wyborach rozpoczniemy budowę centralnego rejestru wyborców, który te problemy wyeliminuje. Myślę, że na takie prace i niezbędne testy potrzebujemy około roku, półtora – deklaruje w rozmowie z DGP minister cyfryzacji Marek Zagórski.
Jeśli kandydat KO przegra o włos, mogą się posypać protesty wyborcze