Spory wokół gazociągu Nord Stream 2 mogą doprowadzić do wzrostu cen gazu dla obywateli Unii Europejskiej - ostrzegł we wtorek szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow. Zapewnił, że projekt drugiej rosyjsko-niemieckiej magistrali gazowej przez Bałtyk nie zostanie wstrzymany.

"Eksperci są zgodni, że praktycznie wszystkie warianty rozwiązania kolizji prawnej doprowadzą do podrożenia gazu dla konsumentów, dla obywateli państw UE" - powiedział Ławrow. Eksperci ci - jak zauważył - są zdania, że "wzrost ceny rosyjskiego gazu sprawi, że amerykański gaz skroplony stanie się mniej niekonkurencyjny".

Minister skomentował w ten sposób decyzję Niemieckiej Federalnej Agencji ds. Sieci Przesyłowych (Bundesnetzagentur - BNetzA), która nie zgodziła się na wyłączenie Nord Stream 2 spod dyrektywy gazowej UE. Ławrow zapowiedział, że przeprowadzi we wtorek rozmowę telefoniczną z szefem MSZ Niemiec Heiko Maasem i dodał, że "na pewno nie będzie zmuszać rządu niemieckiego do podejmowania takiej czy innej decyzji, jak robią to nasi partnerzy amerykańscy".

Dodał , że nie sądzi, by projekt Nord Stream 2 mógł zostać wstrzymany. "Jestem przekonany, że zostanie on zrealizowany" - oznajmił.

Szef rosyjskiej dyplomacji powiedział także, że według niektórych doniesień rząd Danii rozważa możliwość postawienia dodatkowych pytań dotyczących Nord Stream 2. Wyraził przekonanie, że istnieje wiele możliwości prawnych "w celu przezwyciężenia obecnej sytuacji".

Zapewnił też, że sytuacja wokół gazociągu nie wpłynie na relacje Rosji i Danii, które - jak to ujął - "od dawna są w tym stanie, w jakim znajdują się obecnie". Zarzucił Kopenhadze, że "w wielu kwestiach, które dotyczą stosunków z Rosją zajmuje w ramach Unii Europejskiej i NATO mniej kontruktywne stanowisko, niż inni członkowie tych organizacji".

Niemiecka Federalna Agencja ds. Sieci Przesyłowych (Bundesnetzagentur - BNetzA) poinformowała w piątek, że odrzuciła wniosek operatora Nord Strean 2 o wyłączenie spod prawa UE tej części gazociągu, która przebiega przez wody terytorialne Niemiec. BNetzA wyjaśniła, że warunkiem wyłączenia projektu spod dyrektywy gazowej UE było zrealizowanie go do 23 maja 2019 roku, co nie nastąpiło w przypadku Nord Stream 2.

Unijna dyrektywa gazowa która została znowelizowana w ubiegłym roku, zakłada, że operator gazociągu musi być niezależny od dostawcy gazu. Zmiana obejmuje też firmy spoza Wspólnoty, czyli m.in. rosyjski Gazprom i operatora budowanego gazociągu Nord Stream 2 z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie.

"Jeśli chodzi o pytanie o możliwość przemieszczenia tej broni jądrowej z Niemiec do Polski, to będzie to jawnym naruszeniem Aktu Stanowiącego Rosja-NATO, w którym NATO zobowiązało się do nierozmieszczania ani wtedy, ani w przyszłości, broni jądrowej na terytorium nowych państw członkowskich" - powiedział Ławrow. Zaznaczył następnie: "wątpię, aby te procedury zostały w wymiarze praktycznym uruchomione".

Rosyjski minister odniósł się w ten sposób do wypowiedzi ambasador USA w Warszawie Georgette Mosbacher. 15 maja Mosbacher napisała na Twitterze, że "jeśli Niemcy chcą zmniejszyć potencjał nuklearny i osłabić NATO, to być może Polska - która rzetelnie wywiązuje się ze swoich zobowiązań, rozumie ryzyka i leży na wschodniej flance NATO - mogłaby przyjąć ten potencjał i u siebie".

Wcześniej we wtorek rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa oświadczyła, komentując słowa Mosbacher, że wypowiedzi tego rodzaju "zaostrzają jeszcze relacje pomiędzy Rosją i NATO, które już i tak przeżywają nie najlepszy okres". Rosja - dodała Zacharowa - ma nadzieję, że "Waszyngton i Warszawa zdają sobie sprawę z niebezpiecznego charakteru tego rodzaju wypowiedzi".

W maju w Niemczech odżyła debata nad udziałem Niemiec w natowskim programie nuclear sharing – udostępniania broni jądrowej w ramach Sojuszu. Na początku miesiąca przewodniczący frakcji SPD w Bundestagu Rolf Mützenich opowiedział się za wycofaniem amerykańskiej broni jądrowej z Niemiec i za rezygnacją RFN z udziału w tym programie, zakładającym przenoszenie amerykańskich bomb jądrowych przez samoloty innych państw sojuszniczych.