10 maja powinniśmy ciężko pracować przed wyborami w sierpniu lub we wrześniu - powiedział kandydat w wyborach prezydenckich Szymon Hołownia. Zastanawiał się, czy ufać podawanym teraz danym o sytuacji epidemicznej, skoro jest to wykorzystywane w grze wyborczej.

Hołownia, który jest przeciwny dacie 10 maja, jako terminowi wyborów prezydenckich powiedział w środę na briefingu przed gmachem Sejmu, że czeka na wspólne uzgodnienie opozycji co tego dnia robić. Jego zdaniem tego dnia nie powinny się odbyć wybory, a powinny trwać przygotowania do wyborów normalnych, legalnych, poprzedzonych normalną kampania wyborczą.

Kandydat na prezydenta powiedział, że deklaracje o poprawie sytuacji zdrowotnej w kraju i poluźnieniu reżimów, nie są dla niego wiarygodne, bo były wykorzystywane, żeby doprowadzić do wyborów w terminie, za którym opowiada się PiS.

Przypomniał, że jeszcze niedawno mówiono, że sytuacja się pogarsza, teraz można już rozluźniać gospodarkę. "Poczekam na opinie specjalistów, epidemiologów. Niestety premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Łukasz Szumowski nie są dla mnie specjalistami w tym zakresie" - powiedział Hołownia.

"Wybory 10 maja to absurd, ostateczność, i coś, co mam nadzieje, nie nadejdzie, bo jeśli dojdzie, to okaże się, że jesteśmy w dużo większym szambie ustrojowym niż wcześniej" - ocenił.

Jego zdaniem mamy w Polsce rzeczywisty stan klęski żywiołowej i oczywiście powinien być wprowadzony oficjalnie, co rozwiązałoby problem m.in. z tym, kiedy kończy się kadencja obecnego prezydenta.

W środę poparcie dla Hołowni w wyborach prezydenckich zadeklarował b. prezydent Nowej Soli niezależny senator Wadim Tyszkiewicz.