Opinia OBWE dotycząca ustawy ws. korespondencyjnego przeprowadzenia wyborów prezydenckich w Polsce jest jednostronna, sprawia wrażenie stosowania wobec nas innego standardu niż ten, który jest stosowany dla innych członków OBWE - ocenił w rozmowie z PAP wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.

Wybory prezydenckie zaplanowane są na 10 maja br. 6 kwietnia Sejm uchwalił ustawę o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych na Prezydenta PR zarządzonych w 2020 r., która obecnie podlega rozpatrzeniu przez Senat. Proces legislacyjny nie został dotąd zakończony. Ustawa ta – w razie jej wejścia w życie – będzie stanowić podstawę prawną do przeprowadzenia wyborów w formie głosowania korespondencyjnego.

Na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara, Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE oceniło ustawę dotyczącą wyborów prezydenckich w Polsce. W opinii stwierdzono, że ustawa wymaga znacznej poprawy w celu dostosowania do zasad OBWE i innych międzynarodowych standardów, dotyczących demokratycznych wyborów.

"Ta opinia jest bardzo jednostronna, sprawia wrażenie stosowania w stosunku do Polski zupełnie innego standardu niż ten, który jest stosowany wobec innych członków OBWE. Nie zauważyliśmy, aby OBWE wysyłała jakiekolwiek zastrzeżenia w stosunku do kilku innych państw, w których w ciągu ostatnich kilku tygodni odbywały się wybory" - podkreślił w rozmowie z PAP Jabłoński.

W tym kontekście wskazał Niemcy, gdzie w Bawarii 15 marca i 29 marca odbyły się wybory samorządowe. "W Niemczech przepisy dotyczące głosowania korespondencyjnego wprowadzono pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborów, a więc w trakcie głosowania zmieniono przepisy. Do tych wyborów nie było żadnych zastrzeżeń; sami Niemcy nie mieli do nich zastrzeżeń, z prostego powodu: nie było tam żadnych nieprawidłowości" - zauważył wiceszef MSZ.

"W sytuacji kiedy OBWE, co do zmiany wprowadzanej na cztery dni przed głosowaniem nie miało zastrzeżeń, a w stosunku do nas ma zastrzeżenia, bo ustawa, jak piszą w opinii, została zmieniona na ponad miesiąc przed wyborami, jest to wewnętrznie sprzeczne. Należy stosować takie same standardy wobec wszystkich państw. Zwłaszcza, że w Polsce ustawa jest gotowa od trzech tygodni, a opóźnienie jej wejścia w życie wynika wyłącznie z obstrukcji w Senacie" - podkreślił Jabłoński.

Zwrócił jednocześnie uwagę, że w idealnej sytuacji zmiana formy głosowania nie byłaby konieczna. Ale, dodał, "w sytuacji, w której priorytetem jest bezpieczeństwo zdrowotne, zabezpieczenie obywateli przed epidemią konieczne było wprowadzenie takich zmian". "Alternatywą jest po prostu głosowanie osobiste w konstytucyjnym terminie 10 maja" - dodał Jabłoński.

Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (Office for Democratic Institutions and Human Rights - ODIHR) w opinii stwierdziło, że wejście ustawy w życie w terminie przewidzianym na przeprowadzenie wyborów w dniu 10 maja może stanowić "nieuzasadnione obciążenie dla organów wykonawczych i zagrozić ważnym zasadom demokratycznych wyborów".

Biuro zwróciło uwagę, że Komisja Wenecka nie zaleca przeprowadzanie zasadniczych zmian w ordynacji wyborczej na mniej niż rok przed wyborami, by zachować pewność prawa i dać wystarczająco dużo czasu organom administracyjnym na przygotowanie oraz wyborcom na zaznajomienie się z nowymi regulacjami.

Jako że stan epidemii nie występuje w Konstytucji RP, a na jego podstawie marszałkowi Sejmu ustawa zezwala na zmianę terminu wyborów, Biuro zaleca ponowne rozpatrzenie tego przepisu.

Ustawa przenosi odpowiedzialność za krytyczne aspekty procesu wyborczego z Państwowej Komisji Wyborczej na ministerstwo rządowe, które - jak zauważa Biuro - nie ma doświadczenia w tym zakresie, co może spowodować dodatkową niepewność i osłabić zaufanie publiczne do głosowania. Ponadto przekazanie organizacji wyborów władzy wykonawczej "powoduje podważenie niezależności administracji wyborczej, co jest sprzeczne z międzynarodowymi zobowiązaniami i dobrymi praktykami w wyborach" - ocenia ODIHR.

W swojej opinii Biuro zwraca jeszcze uwagę na szereg niedociągnięć technicznych i problemów wynikających z głosowania korespondencyjnego, których - jego zdaniem - nie rozwiązuje ustawa, m.in. na brak wystarczającego czasu na zarejestrowanie się w spisie wyborców, czy brak jasnej definicji "nieważnego" głosu.