Powołanie grupy refleksyjnej ds. reformy NATO, na której czele stanęli gen. Wess Mitchell i były szef MSW Niemiec Thomas de Maizière, a w której skład weszła m.in. była minister dyplomacji Anna Fotyga, potwierdza, że wchodzimy w czas dyskusji o przyszłości NATO w postpandemicznej rzeczywistości.
Alina Polyakova z think tanku CEPA pisze, że „kroki podjęte w najbliższych tygodniach w odpowiedzi na pandemię określą trajektorię rozwoju państw demokratycznych na dziesięciolecia”. Najpoważniejsze wyzwanie dotyczy kwestii budżetowych.
Generał David Barno i Nora Bensahel napisali na łamach „War on the Rocks”, że trudno się spodziewać, aby w nowej rzeczywistości amerykańscy podatnicy godzili się na budżet wojskowy w dotychczasowej wysokości, przekraczającej 700 mld dol.
Z kilku powodów. Po pierwsze, okazało się, że kraj jest dramatycznie nieprzygotowany na zdarzenia w rodzaju pandemii, choć amerykańska armia regularnie organizowała gry wojenne, których jednym z elementów było radzenie sobie w takich sytuacjach.
Doświadczenie COVID-19 z jednej strony wymusi powiększenie rezerw strategicznych, a z drugiej zmieni społeczne priorytety w zakresie polityki bezpieczeństwa, zwiększając zainteresowanie bezpieczeństwem wewnętrznym, co wymusi relokację środków Pentagonu.
Wszystko to będzie się działo w sytuacji prawdopodobnej głębokiej recesji i narastającego długu publicznego. Trudno o gorsze warunki dla redefiniowania priorytetów. Cięcia nastąpią, ale nie wiadomo, jak głębokie. Niejasne jest też, jak ta reorientacja wpłynie na solidarność transatlantycką. Zagrożone są skala obecności wojskowej USA na świecie, dostawy broni i uzbrojenia sojusznikom, rozpoczęte programy modernizacji i rozwoju nowych typów broni. Trzeba się raczej liczyć z poszukiwaniem formuły taniej armii i redukcji części zobowiązań.
Z podobnego punktu rozpoczyna refleksje o przyszłości Sojuszu Nikolas Gvosdev z Foreign Policy Research Institute. W jego opinii po epidemii trudno będzie się godzić na uzgodniony na szczycie w Walii wzrost wydatków na zbrojenia. Państwa południa Europy, które już wcześniej nie wykazywały skłonności, aby wydawać ustalone 2 proc. PKB na armię, teraz zapewne nie będą nawet chciały o tym słyszeć. W podobnej sytuacji znajdą się pewnie wszystkie państwa NATO. W Ameryce mogą się nasilić głosy wzywające do zostawienia obrony Europy Europejczykom. W trudnych czasach, zdaniem Gvosdeva, zatriumfuje narodowy egoizm, co może odwodzić rządy państw nieleżących na linii frontu od finansowania wspólnej obrony.
Na te dylematy nakładają się stare spory. Francja nie rezygnuje z lansowania niepopularnej w naszej części Europy idei resetu z Rosją. Świadczy o tym wyznaczenie przez Paryż na członka natowskiej grupy refleksyjnej Huberta Védrine’a, byłego szefa MSZ, który w 2019 r. mówił w „Le Figaro”, że „musimy ułożyć relacje z Rosją na nowo, nie czekając na Trumpa”. O tym, że temperatura tarć nie maleje, świadczy też niedawna niemiecko-francuska deklaracja, w której USA są oskarżane o politykę sprzeczną z solidarnością transatlantycką.
Gvosdev przytacza wyniki sondaży z początku roku, a zatem sprzed szoku psychologicznego, jaki dla wielu narodów stanowi epidemia. Już wówczas społeczeństwa połowy z 16 ankietowanych państw są zdania, że ich rządy nie powinny przychodzić z wojskową pomocą w razie ataku Rosji na Wschodzie. Na to nakłada się dezinformacja ze strony Rosji i Chin, które, nie rezygnując z forsownych programów modernizacji sił zbrojnych, będą kreowały się na gołąbki pokoju i wzywały świat do wspólnej walki ze skutkami epidemii. Wszystko to powoduje, że NATO przed jesiennym szczytem w Beverly Hills musi być gotowe do gruntownych zmian. W przeciwnym razie może nie przetrwać.
Pandemia zmusza również dowództwo wojskowe NATO i planistów strategicznych do przemyślenia polityki w kluczowych obszarach, jak sprawność i bezpieczeństwo systemów dowodzenia, skrócenie łańcuchów zaopatrzenia czy wprowadzenie legislacji blokującej przejmowanie kluczowych firm przez zagraniczny kapitał. Ich zdaniem – i to jest kwestia fundamentalna dla bezpieczeństwa Polski – może się to przyczynić do otwarcia w USA dyskusji nad celowością systemu rotacji wojsk do Europy. Do tego elementu debaty musimy się przygotować już teraz, aby nasz głos był słyszalny.
Ograniczenia budżetowe zmienią preferencje wydatkowe rządów w zakresie bezpieczeństwa. Nawet gdyby jakimś cudem cięcia nie były głębokie, i tak mówimy o innych pieniądzach, bo stajemy w obliczu skurczenia się PKB. Temu będzie towarzyszyć redefinicja priorytetów. Więcej uwagi będzie się poświęcać bezpieczeństwu własnych krajów. Elity państw NATO będą też szukać sposobów skrócenia światowych łańcuchów zaopatrzeniowych. Może, ale nie musi to być szansa dla Polski. Wschodnia flanka NATO w oczach wielu rządów straci znaczenie strategiczne. Grozi nam to, że zaczniemy być postrzegani jako bariera utrudniająca reset z Rosją, co wystawi na próbę siłę więzi transatlantyckich. Warto, byśmy byli do tego przygotowani.