Lekarka z południa Indii, która przekazała władzom informację o pacjencie unikającym badania na koronawirusa, straciła pracę w prywatnej klinice. Jej zdaniem klinika obawiała się, że straci pacjentów. Mężczyzna z gorączką wrócił do Kataru bez dodatkowych badań.

W niedzielę pacjent pojawił się w gabinecie dr Shinu Syamalan z wysoką gorączką. Jak powiedziała kalkuckiemu dziennikowi „The Telegraph”, mężczyzna nie nosił maseczki. „Powiedział, że wyjeżdża w poniedziałek do Kataru. Chciał, żebym dała mu zastrzyk zbijający gorączkę” - relacjonowała.

„Kiedy zapytałam go, czy odwiedził (wcześniej) obce kraje, powiedział, że przyjechał z Kataru” - powiedziała lekarka agencji Press Trust of India (PTI).

Młoda lekarka, która pracowała wcześniej w kilku państwowych szpitalach, poprosiła pacjenta, by zgłosił się do publicznej placówki, jednak mężczyzna odmówił i w pośpiechu opuścił gabinet. Syamalan zadzwoniła na recepcję, by zapisano numer rejestracyjny jego motocyklu; miała już jego adres domowy. Sprawę zgłosiła w departamencie zdrowia w Triśur w stanie Kerala.

„Myślałam, że zatrzymają jego wylot. Ale kiedy z pomocą miejscowych władz udało mi się w końcu namierzyć jego motocykl, jego szwagier powiedział mi, że pacjent wyleciał już do stolicy Kataru” - opowiada Syamalan.

„Dzisiaj jestem bezrobotna” - dodaje lekarka. Jej zdaniem została zwolniona, ponieważ właściciel prywatnej kliniki, w której pracowała, obawiał się, że pacjenci przestaną przychodzić do placówki, gdzie mogła pojawić się osoba zakażona koronawirusem.

„To samolubny człowiek, skupia się tylko na biznesie, a nie dobru wspólnym” - przekonuje lekarka. „Poprosiłem ją tylko, by wzięła miesięczny urlop i przemyślała sprawę” - twierdzi w rozmowie z lokalnymi mediami właściciel kliniki.

Syamalan nagłośniła sprawę w mediach społecznościowych i lokalnej telewizji, przez co popadła w konflikt z lokalnym departamentem zdrowia. Ten wysłał skargę na nią do władz Triśur - zdaniem urzędników miała przedstawić departament zdrowia w złym świetle.

Jednocześnie w oficjalnym oświadczeniu departament podał, że mężczyzna po powrocie z Kataru przeszedł kwarantannę, a test na koronawirusa dał u niego wynik negatywny. Media zwracają uwagę, że nie wyklucza to zakażenia już po opuszczeniu kwarantanny. Źródło PTI w departamencie mówi, że urzędnicy bezskutecznie starali się powstrzymać pacjenta przed ponownym wyjazdem do Kataru.

„Ja tylko chciałam, żeby poddał się badaniu na wirusa, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się infekcji. Teraz ja jestem winna” - powiedziała Syamalan dziennikowi „The Telegraph”.

W Indiach według danych rządowych wykryto 52 przypadki koronawirusa. Jednak zsumowane dane z poszczególnych stanów mówią o 63 zainfekowanych.