Sondaż United Surveys dla DGP i RMF FM pokazuje, że partnerki czy partnerzy kandydatów na prezydenta mają małe szanse, by rozstrzygnąć wyniki wyborów. Prawie 65 proc. pytanych deklaruje, że to, kto miałby zostać pierwszą damą czy pierwszym dżentelmenem, nie ma dla nich znaczenia przy podejmowaniu decyzji.
– W kampanii wszystko jest bronią, ale nie zawsze wyposażoną w odpowiednią amunicję. To strzelanie z wiatrówki, a o wyniku wojny rozstrzygną armaty i karabiny – podkreśla prof. Rafał Chwedoruk, politolog.
W ostatniej fazie kampanii swojego partnera życiowego pokazała opinii publicznej – w większym czy mniejszym stopniu – większość startujących. Występy Pauliny Kosiniak-Kamysz czy Jana Kidawy-Błońskiego były ważnym elementem konwencji kandydatów PSL i PO.
– Nie będę milczącą pierwszą damą, która nie ma swojego zdania, chowa się za ogrodzeniem prezydenckiego pałacu i wyłącznie statystuje swojemu mężowi – stwierdziła w pierwszym publicznym wystąpieniu w tej kampanii Paulina Kosiniak-Kamysz.
Nasz sondaż pokazuje, że jeśli chodzi o oczekiwania wobec aktywności pierwszej damy w istotnych kwestiach bieżących, Polacy są podzieleni.
– Badanie pokazuje pogranicze między tzw. poważną polityką a traktowaniem jej jako elementu kultury popularnej, politycznej telenoweli – podkreśla Rafał Chwedoruk.
Sondaż pokazuje też, że w niewielkim stopniu przeważają przeciwnicy wynagrodzenia dla pierwszej damy. Ograniczenia protokolarne i wynikające ze względów bezpieczeństwa uniemożliwiają jej pracę zawodową.