Sekcje zwłok wykazały, że najbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci 2-miesięcznych bliźniaków było utopienie - powiedziała PAP w środę rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy Agnieszka Adamska-Okońska. Nadal nie można przesłuchać matki dzieci z uwagi na jej stan psychiczny.

W środę przeprowadzono sekcje zwłok 2-miesięcznych bliźniaków. Chłopcy zmarli w poniedziałek, a prokuratura, jako wstępną kwalifikację przyjęła zabójstwo. Dzieci znajdowały się w mieszkaniu pod opieką 40-letniej matki, a służby - o tym, że niemowlaki nie oddychają - zawiadomiła sąsiadka.

"Obie sekcje się zakończyły. Biegły wskazał jako najbardziej prawdopodobną przyczynę śmierci dzieci uduszenie gwałtowne w mechanizmie utonięcia, czyli utopienie. Celem potwierdzenia takiego założenia pobrano wycinki z narządów do badań mikroskopowych oraz krew do badań fizykochemicznych. Po uzyskaniu tych dodatkowych wyników badań będzie można ostatecznie potwierdzić przyczynę śmierci. Opinia w tej sprawie spodziewana jest za ok. 2 miesiące" - powiedziała PAP prokurator Adamska-Okońska. Dodała, że dziś może wskazać jako najbardziej prawdopodobne podejrzenie odnośnie przyczyny śmierci dzieci - uduszenie pod wodą.

Jak poinformowała Adamska-Okońska, matka chłopców przebywa obecnie w szpitalu psychiatrycznym w Świeciu. Jej stan psychiczny nie pozwala jeszcze na jej przesłuchanie. "Wstępne ustalenia z sekcji potwierdzałyby wstępną kwalifikację, czyli zabójstwo, ale nadal nie możemy - z uwagi na stan zdrowia - przesłuchać zarówno matki niemowląt, jak i ich ojca" - poinformowała rzeczniczka bydgoskiej prokuratury.

Ojciec bliźniaków z uwagi na silne przeżycia emocjonalne również trafił do szpitala.

W charakterze świadków przesłuchane zostały sąsiadka, która zaalarmowała pogotowie ratunkowe w poniedziałek, a także babcia bliźniaków, pod której opieką znajduje się teraz ich pięcioletnia siostra.

Z ustaleń prokuratury wynika, że kobieta mieszkała razem z mężem, pięcioletnią córeczką i urodzonymi w grudniu zeszłego roku chłopczykami. Wiadomo, że kobieta cierpiała na zaburzenia związane z depresją poporodową. Z tego powodu leczyła się i zażywała leki. Opiekował się nią mąż, ale w poniedziałek musiał wyjść i poprosił sąsiadkę, aby za jakiś czas zajrzała do mieszkania. Starsza siostra bliźniaków była w przedszkolu. Gdy sąsiadka weszła do mieszkania, znalazła w łóżeczkach niemowlęta, które nie dawały oznak życia. Natychmiast wezwała pogotowie ratunkowe.

Na miejsce przyjechali ratownicy medyczni i policjanci. Prowadzona przez ratowników długotrwała reanimacja zakończyła się niepowodzeniem. Stan kobiety był na tyle zły, że została przewieziona do szpitala. Według lekarzy była ona w stanie bezpośrednio zagrażającym życiu. Na ciałach chłopców nie stwierdzono obrażeń.