UE powinna mieć środki na nowe cele, ale nie kosztem instrumentów, które są podstawą jej działania i dobrze od lat funkcjonują - mówił PAP premier Mateusz Morawiecki. Dodał, że ważna jest walka z przestępczością podatkową. "To, co udało się w ostatnich latach w Polsce, trzeba powtórzyć na poziomie UE" - powiedział.

PAP: Panie Premierze, spotkał się Pan wczoraj w Lizbonie z przywódcami kilkunastu państw UE w tzw. Grupie Przyjaciół Spójności. To już kolejne takie wydarzenie po podobnych w Bratysławie czy Pradze. Jaki jest cel tych spotkań?

Premier Mateusz Morawiecki: Rzeczywiście widujemy się w tym gronie ostatnio coraz częściej, ponieważ rozpoczynają się właśnie prawdziwe negocjacje wieloletnich ram finansowych, czyli unijnego budżetu na lata 2021-2027 – i to właśnie tej sprawie poświęcone było sobotnie spotkanie. W dniach 20 i 21 lutego odbędzie się w Brukseli specjalny szczyt budżetowy, na którym poszczególne państwa zaprezentują swoje stanowisko wobec propozycji Komisji Europejskiej. Ta propozycja jest naszym zdaniem niewystarczająca, zbyt mało ambitna. Unię Europejską stać na więcej. Spotkanie w Lizbonie pokazało, że to nasze zdanie podziela bardzo silna koalicja. Przyjęliśmy deklarację, w której mówimy twarde "nie" propozycjom ograniczania polityki spójności i polityki rolnej. Uważamy, że Unia powinna mieć środki na nowe cele, ale nie kosztem tych instrumentów, które są podstawą jej działania i bardzo dobrze od lat funkcjonują.

PAP: Czy w ogóle jest szansa, by budżet UE zachować na dotychczasowym poziomie?

Mateusz Morawiecki: Trzeba pamiętać, że po brexicie suma wpłat do budżetu UE obniża się o 15 proc. Już choćby z tego powodu widać, że ogólna pula do podziału jest mniejsza. Ale z drugiej strony podkreślamy, że dalsze ograniczenia budżetu, wycofywanie się UE z tradycyjnych obszarów jej działania będzie oznaczało zwijanie się całego projektu – i może grozić wzrostem nastrojów antyeuropejskich na całym kontynencie. Polsce to oczywiście nie grozi, my jesteśmy jednym z najbardziej prounijnych narodów. Ale w innych krajach takie ryzyko istnieje.

PAP: Czy ta koalicja naprawdę jest silna? Komisja Europejska twardo stoi przy swojej propozycji, popierają ją największe i najbogatsze państwa UE. Jaką mamy gwarancję, że nasze stanowisko zwycięży?

Mateusz Morawiecki: Od wielu miesięcy słyszymy, że ta koalicja się rozpadnie, że będzie coraz słabsza, że jest tylko grupą małych państw z Europy Środkowej. Ale rzeczywistość pokazuje, że jest zupełnie inaczej. Nieprzypadkowo spotkaliśmy się w Lizbonie – to ważny symbol, że Portugalia, a także Hiszpania, Grecja czy Włochy, również obecne w tej grupie, w pełni się w tej sprawie z nami zgadzają. To już w tej chwili jest koalicja ogólnoeuropejska, nie tylko regionalna. Polska doprowadziła do odrodzenia tej koalicji i jesteśmy jej kluczowym filarem. W Lizbonie było reprezentowanych 17 z 27 państw UE. Budowaliśmy tę koalicję bardzo długo. Udało się ją odtworzyć w 2018 r. z inicjatywy Polski i Grupy Wyszehradzkiej. I chociaż nasi przeciwnicy kreślili scenariusz, że ta koalicja osłabnie, nic na to nie wskazuje. Wręcz przeciwnie. W poniedziałek będzie w Warszawie prezydent Francji – będę zapraszał go, aby do nas przynajmniej częściowo w tej sprawie dołączył. Bo choć z Francją w wielu sprawach się różnimy, to już w zakresie wspólnej polityki rolnej mamy bardzo podobne poglądy.

PAP: W takim razie, co konkretnie zostało ustalone w Lizbonie?

Mateusz Morawiecki: Przyjęta wczoraj deklaracja jest niezwykle ważna, bo tego rodzaju dokumenty, podpisywane przez kilkanaście państw zwykle mają charakter ogólny i nie odnoszą się do szczegółowych zapisów budżetowych. Nam udało się porozumieć na znacznie dokładniejszym poziomie i dzięki temu ta deklaracja ma bardzo konkretny, merytoryczny charakter. Wskazujemy bardzo precyzyjnie, że środki przeznaczone na politykę spójności powinny pozostać realnie na dotychczasowym poziomie. Podobnie jak zasady współfinansowania i prefinansowania inwestycji. Wskazujemy też, że należy w końcu odejść od niesprawiedliwych, niemających uzasadnienia rabatów dla niektórych państw. Podkreślamy, że UE musi uzyskać nowe zasoby własne. W tym zakresie Polska od dawna głośno mówi, jak ważna jest skuteczna walka z przestępczością podatkową. To, co udało się w ostatnich latach w Polsce, trzeba powtórzyć na poziomie unijnym. Wspominamy również o konieczności utrzymania konkurencyjnego przemysłu w Europie, a więc mechanizmach nakładania opłat na przemysł, który nie płaci ceny za emisję CO2 – z Rosji, Indii czy Chin.

PAP: Co dalej? Kiedy będzie wiadomo, czy nasze stanowisko zwycięży oraz ile Polska dostanie pieniędzy?

Mateusz Morawiecki: Deklarację adresujemy do Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego - również opowiadającego się za bardzo ambitnym budżetem - i wszystkich państw Unii. Do stołu negocjacyjnego siadamy oficjalnie za trzy tygodnie, ale na poziomie roboczym te rozmowy już oczywiście trwają. Negocjacje prawdopodobnie nie zakończą się szybko. Możliwe, że będą trwały do końca roku albo i dłużej. Ale dla nas dużo ważniejsza niż szybkość osiągnięcia porozumienia jest jego jakość, dlatego będziemy tu bardzo konsekwentni, a jednocześnie merytoryczni. Już niedługo organizujemy w Warszawie kolejne spotkanie podobne do tego z Lizbony. Tym razem będzie to koalicja na rzecz dobrej polityki rolnej. Mamy dobry, przede wszystkim bardzo realny program budżetowy dla Unii na najbliższe 7 lat. Będziemy przekonywać pozostałe państwa UE, by ten program poparły. Jestem optymistą i myślę, że ostatecznie je przekonamy i że Grupa Przyjaciół Spójności będzie za kilka, kilkanaście miesięcy liczyła nie 17, a 27 członków, czyli że przekonamy wszystkie państwa UE.