Nie wiedzieliśmy, że będzie tak ważne głosowanie, porządek zmieniono nagle - tak tłumaczą się niektórzy posłowie Koalicji Obywatelskiej, których zabrakło na głosowaniu o dołączenie do porządku poselskiego projektu ustawy sądowej. Inni wyjaśniają, że za zgodą władz klubu są za granicą.

W czwartek w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu PiS ws. zmian w sądownictwie. Na Konwencie Seniorów zgłoszono sprzeciw wobec uzupełnienia porządku obrad o ten projekt, ale w głosowaniu większość sejmowa zdecydowała, że Izba zajmie się projektem ustawy.

Głosowało 394 posłów, za uzupełnieniem porządku obrad było 201, przeciw 193, nikt nie wstrzymał się od głosu. Udziału w głosowaniu nie wzięło 66 posłów, w tym 34 z PiS, 11 z Koalicji Obywatelskiej, 12 z Lewicy, 7 z PSL-Kukiz15 oraz 2 z Konfederacji. Za uzupełnieniem porządku obrad byli tylko posłowie PiS, wszyscy pozostali głosowali przeciw. Posłowie opozycji przyznawali po głosowaniu, że wobec dużej absencji PiS można było wygrać to głosowanie, gdyby w klubach opozycyjnych była większa frekwencja. Pierwszym klubem, którego władze zareagowały, był klub KO.

"Na wniosek rzecznika dyscyplinarnego nieobecni na porannych głosowaniach posłowie klubu Koalicja Obywatelska zostali ukarani przez Kolegium Klubu najwyższą karą finansową" - napisał na Twitterze szef klubu Borys Budka. W późniejszej rozmowie z dziennikarzami wyjaśnił, że kara opiewa na 1000 zł.

W głosowaniu z klubu KO nie wzięli udziału: Jerzy Borowczak, Joanna Frydrych, Jerzy Hardie-Douglas, Joanna Kluzik-Rostkowska, Tomasz Kostuś, Gabriela Lenartowicz, Jagna Marczułajtis-Walczak, Grzegorz Napieralski, Paweł Poncyljusz, Witold Zembaczyński i Tadeusz Zwiefka. Zembaczyński i Lenartowicz zapewnili, że ich nieobecność była usprawiedliwiona. Ten pierwszy poinformował, że przebywa na zwolnieniu lekarskim.

"Sprawa się ciągnie od kilku dni, wczoraj byłem jeszcze w stanie wziąć udział w proteście w obronie niezależności wymiaru sprawiedliwości pod SO w Opolu, niestety od tamtej chwili mój stan zdrowia na tyle się pogorszył, że z obiektywnych przyczyn zdrowotnych nie mogę podjąć podróży i wziąć udziału w posiedzeniu Sejmu. Ubolewam nad tym faktem i by uciąć wszelkie spekulacje publikuję to oświadczenie wraz z dokumentami" - napisał na portalu społecznościowym.

Lenartowicz poinformowała PAP, że została urlopowana na wyjazd za granicę w dniach 19-20 grudnia, za zgodą szefa klubu, jeszcze zanim pojawiła się kwestia projektu ustawy. Podobnie tłumaczył się na portalu społecznościowym Grzegorz Napieralski.

"Od trzech dni przebywam z rodziną, dziećmi i żoną, poza granicami kraju, na urlopie świątecznym. Odległość (inny kontynent) nie pozwoliłaby mi na szybki powrót. Proszę o zrozumienie, każdy ma prawo do skorzystania z wolnego czasu z rodziną. Mimo, że sytuacja nie jest efektem mojego lekceważenia obowiązków poselskich, tylko chęcią wynagrodzenia rodzinie wielotygodniowych nieobecności, przepraszam wszystkich wyborców za moją absencję. Pragnę wyrazić głębokie uznanie dla protestujących, którzy poświęcili wczoraj swój czas i sprzeciwili się haniebnej ustawie kagańcowej. Dołożę wszelkich starań w przyszłości, by przystosować się w jak największym stopniu do absurdalnych standardów pracy Sejmu, fundowanych nam przez PiS" - napisał.

Przekonywał też, że absencja wielu posłów wynika w dużym stopniu "z anormalnych zasad pracy Sejmu, wprowadzonych przez PiS". "Ustawa o sądach powinna być projektem rządowym, poprzedzonym informacją ze strony partii rządzącej lub premiera Mateusza Morawieckiego. Głosowanie tej ustawy było nieplanowane i zostało z premedytacją wprowadzone z zaskoczenia, przy wiedzy o nieobecnościach (np. mojej, zgłoszonej wcześniej do władz klubu)" - napisał Napieralski.

Poseł Jerzy Hardie-Douglas zapewnił PAP, że był na głosowaniu. "Niestety, źle włożyłem kartę i mój głos w tym głosowaniu nie został uwzględniony" - powiedział. Dodał, że rozważał złożenie wniosku o reasumpcję głosowania, ale ponieważ różnica między głosującymi za i przeciw wynosiła kilkanaście głosów, zrezygnował. Zapewnił też, że przekazał marszałek Sejmu wyjaśnienia w tej sprawie.

"Z powodów rodzinnych musiałam pilnie wrócić na noc do domu. Wczoraj wieczorem zgłaszałam w Klubie, że nie mogę być rano na 10 w Sejmie. Uważam, że ustawa kagańcowa nie powinna być nigdy uchwalona" - tłumaczyła na portalu społecznościowym Jagna Marczułajtis-Walczak.

Joanna Kluzik-Rostkowaka zaznaczyła, że rano sprawdzała informację o godzinie głosowań i to głosowanie nie było w niej uwzględnione. "Fatalnie się z tym czuję. Nauczka" - napisała na portalu społecznościowym.

"W zwyczaju partii rządzącej jest zmiana harmonogramu Sejmu RP z godziny na godzinę. Tak też było w tym przypadku. Punkt dotyczący głosowań został dodany dopiero dzisiaj. Od wczesnych godzin porannych byłam w drodze do Sejmu. Niestety nie zdążyłam na głosowanie porządkowe. Przepraszam, że Państwa zawiodłam" - tłumaczy posłanka Joanna Frydrych. "Broniłam, bronię i zawsze będę bronić zasad praworządności. Projekt ustawy represyjnej oceniam bardzo negatywnie. Dlatego wczoraj wspierałam protestujących w Krośnie" - dodała.

"Bardzo przepraszam wszystkich za nieobecność na porannym głosowaniu. Zostałem ukarany przez klub KO karą finansową 1000 zł. Mam nadzieję, że więcej mi się takie spóźnienie nie zdarzy. Dołożę wszelkich starań być jeszcze bardziej sumienny w obecności na głosowaniach. Mój błąd" - napisał Paweł Poncyljusz. (PAP)

pś/ par/