Tzw. afera podsłuchowa była jedną z głośniejszych spraw w ostatnich latach. Ujawnione w mediach nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska. Prawomocną karę bezwzględnego pozbawienia wolności usłyszał w związku z tą aferą Falenta.
W ubiegłym tygodniu SN rozpoznał kasację jego obrońców. Podnoszono w niej m.in. zarzuty "rażącego naruszenia przepisów postępowania" przez sąd drugiej instancji. Obrona wnosiła o uniewinnienie oskarżonego z uwagi na "oczywistą niesłuszność skazania", ewentualnie o przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania.
W uzasadnieniu wtorkowego postanowienia sędzia Zbigniew Puszkarski podkreślił, że SN nie podzielił argumentów obrony, zgodnie z którymi sąd II instancji w sposób rażący naruszył przepisy postępowania.
"Sąd apelacyjny postąpił prawidłowo, aprobując ocenę dowodów dokonaną przez sąd I instancji. SN uznał, że taka sytuacja, iż doszło do skazania niewinnego oskarżonego w tej sprawie jednak nie zaistniała, a sądy miały podstawę uznać, iż zebrane dowody wskazują na zawinienie oskarżonego co do przypisanych mu kilkudziesięciu przestępstw" - mówił sędzia Puszkarski.
Jak dodał, "ewentualne potwierdzenie jakiejkolwiek inspiracji Falenty ze strony innych osób, co do których nie ma dowodów w oparciu o jego wyjaśnienia, które składał w tej sprawie, i tak nie powodowałoby, że Falenta jest niewinny, a skazujący go wyrok jest niesłuszny".
Jednak niezależnie od tego działania podejmowane przez sąd I instancji w tym procesie - co znajduje odbicie w niejawnej części materiałów tej sprawy - nie doprowadziły w ocenie SN do potwierdzenia tezy o inspirowaniu Falenty przez służby - CBA lub ABW.
"Szereg dowodów świadczy o tym, że sądy obu instancji miały rację i wydały w sprawie prawidłowe rozstrzygnięcie" - podkreślił sędzia Puszkarski, dodając, że dowody te "w sposób pewny" przekonują o winie oskarżonego.
Jako główny z dowodów SN wymienił wyjaśnienia jednego ze współoskarżonych z Falentą kelnerów - Łukasza N. Sąd zastrzegł, iż nie był to dowód jedyny.
"Jeżeli w miejscowości Obory na Dolnym Śląsku przeszukuje się posesję domu użytkowaną przez panią, która była w związku z panem Falentą i w sejfie, który w tym domu jest, i jest niewątpliwie użytkowany przez pana Falentę, znajduje się nośniki z nagraniami rozmów, o których mowa w sprawie, to jednak jest to bardzo silny dowód" - wskazał sędzia.
SN nie przychylił się przy tym do wniosku związanego z listami Falenty - które biznesmen pisał m.in. do prezydenta Andrzeja Dudy - złożonego przez pełnomocnika części oskarżycieli posiłkowych mec. Romana Giertycha. Adwokat chciał, by sąd skierował je wraz z zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa do prokuratura generalnego. Jego zdaniem informacje w nich zawarte mogą świadczyć o tym, że mamy do czynienia z pewnym dowodem popełnienia przestępstwa przez szerszą grupę osób.
W odpowiedzi na to sędzia Puszkarski wskazał, że chodzi o "okoliczności, które urzędowi prokuratorskiemu były z pewnością znane, bo w toku postępowania prokurator przecież brał udział".
Jednocześnie sąd przyznał rację obronie co do tego, że w niektórych partiach uzasadnienie sądu odwoławczego "sprawia wrażenie pewnej powierzchowności". W ustnych motywach wyroku odniesiono się także do pisma jednej z pełnomocniczek Falenty, mec. Aleksandry Napierskiej, która wskazywała na określone problemy zdrowotne biznesmena i twierdziła, że sąd odwoławczy rażąco naruszył prawo, pozostawiając tę kwestię poza zainteresowaniem.
Sędzia Puszkarski podkreślił, że sąd odwoławczy odnosił się do jedynie zarzutów, które zostały podniesione w apelacji, a w tej nie wspomniano o problemach zdrowotnych Falenty. Dodał również, że z przedstawionych dokumenty wynikało, że Falenta rozpoczął leczenie na początku 2018 r., natomiast sąd orzekał w roku 2017, więc tych problemów nie mógł przewidzieć.
"Orzeczenie SN jest dla mojego klienta niekorzystne, myślę, że to jest moment, kiedy mój klient może rozważyć ewentualny wniosek o wznowienie postępowania, jeśli przedłoży nowe dowody i to będzie jego najtrudniejsza decyzja" - powiedział dziennikarzom mec. Małecki, pytany po wyjściu z sali sądowej o ocenę wtorkowej decyzji SN.
Sędzia Puszkarski mówił wcześniej, że jeśli obrona jest przekonana, że kwestia zdrowia Falenty ma znaczenie w sprawie i "jeżeli jest w stanie wykazać, że w roku 2013 r. oraz 2014 r. (...) stan zdrowia pana Falenty odbiegał od normy, to hipotetycznie jest możliwe złożenie wniosku o wznowienie postępowania".
Mec. Małecki podkreślił przy tym, że postanowienie sądu jest dla niego zrozumiałe, a wygłosiły je osoby, co do których nie ma żadnych wątpliwości, że są to autorytety prawnicze. "Mogę się z tym orzeczeniem nie zgadzać, natomiast nie ma wątpliwości, że orzeczenie jest czytelne, jasne, bardzo starannie przedstawione" - podkreślił.
Prawomocny wyrok w sprawie Falenty zapadł przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie w grudniu 2017 r. SA utrzymał wyrok wymierzony biznesmenowi w 2016 r. przez warszawski sąd okręgowy i uznał ustalenia sądu I instancji uznał za prawidłowe. Później SA oddalił zażalenia obrońców Falenty, którzy ubiegali się o odroczenie wykonania kary m.in. ze względu na stan zdrowia skazanego.
Falenta miał się stawić w zakładzie karnym 1 lutego tego roku, ale się ukrywał. Wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Ostatecznie 5 kwietnia został zatrzymany w Hiszpanii, po czym przewieziono go do kraju, gdzie trafił do więzienia.
Do nagrywania osób z kręgów polityki, biznesu i funkcjonariuszy publicznych w dwóch restauracjach dochodziło w latach 2013-2014. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę, szefa CBA Pawła Wojtunika. Podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97.
W sprawie prawomocne kary w zawieszeniu wymierzono także szwagrowi Falenty oraz jednemu z kelnerów. Za pomoc śledczym odstąpiono od ukarania innego kelnera Łukasza N.; nakazano mu zapłatę 50 tys. zł świadczenia pieniężnego. Ponieważ ci skazani nie usłyszeli kar bezwzględnego pozbawienia wolności nie przysługiwała im kasacja.