Sąd Najwyższy oddalił we wtorek jako "oczywiście bezzasadną" kasację obrony ws. Marka Falenty, co oznacza, że kara 2,5 roku więzienia wymierzona biznesmenowi prawomocnie przez sąd II instancji stała się ostateczna.

Tzw. afera podsłuchowa była jedną z głośniejszych spraw w ostatnich latach. Ujawnione w mediach nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska. Prawomocną karę bezwzględnego pozbawienia wolności usłyszał w związku z tą aferą Falenta.

W ubiegłym tygodniu SN rozpoznał kasację jego obrońców. Podnoszono w niej m.in. zarzuty "rażącego naruszenia przepisów postępowania" przez sąd drugiej instancji. Obrona wnosiła o uniewinnienie oskarżonego z uwagi na "oczywistą niesłuszność skazania", ewentualnie o przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania.

W uzasadnieniu wtorkowego postanowienia sędzia Zbigniew Puszkarski podkreślił, że SN nie podzielił argumentów obrony, zgodnie z którymi sąd II instancji w sposób rażący naruszył przepisy postępowania.

"Sąd apelacyjny postąpił prawidłowo, aprobując ocenę dowodów dokonaną przez sąd I instancji. SN uznał, że taka sytuacja, iż doszło do skazania niewinnego oskarżonego w tej sprawie jednak nie zaistniała, a sądy miały podstawę uznać, iż zebrane dowody wskazują na zawinienie oskarżonego co do przypisanych mu kilkudziesięciu przestępstw" - mówił sędzia Puszkarski.

Jak dodał, "ewentualne potwierdzenie jakiejkolwiek inspiracji Falenty ze strony innych osób, co do których nie ma dowodów w oparciu o jego wyjaśnienia, które składał w tej sprawie, i tak nie powodowałoby, że Falenta jest niewinny, a skazujący go wyrok jest niesłuszny".

Jednak niezależnie od tego działania podejmowane przez sąd I instancji w tym procesie - co znajduje odbicie w niejawnej części materiałów tej sprawy - nie doprowadziły w ocenie SN do potwierdzenia tezy o inspirowaniu Falenty przez służby - CBA lub ABW.

"Szereg dowodów świadczy o tym, że sądy obu instancji miały rację i wydały w sprawie prawidłowe rozstrzygnięcie" - podkreślił sędzia Puszkarski, dodając, że dowody te "w sposób pewny" przekonują o winie oskarżonego.

Jako główny z dowodów SN wymienił wyjaśnienia jednego ze współoskarżonych z Falentą kelnerów - Łukasza N. Sąd zastrzegł, iż nie był to dowód jedyny.

"Jeżeli w miejscowości Obory na Dolnym Śląsku przeszukuje się posesję domu użytkowaną przez panią, która była w związku z panem Falentą i w sejfie, który w tym domu jest, i jest niewątpliwie użytkowany przez pana Falentę, znajduje się nośniki z nagraniami rozmów, o których mowa w sprawie, to jednak jest to bardzo silny dowód" - wskazał sędzia.

SN nie przychylił się przy tym do wniosku związanego z listami Falenty - które biznesmen pisał m.in. do prezydenta Andrzeja Dudy - złożonego przez pełnomocnika części oskarżycieli posiłkowych mec. Romana Giertycha. Adwokat chciał, by sąd skierował je wraz z zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa do prokuratura generalnego. Jego zdaniem informacje w nich zawarte mogą świadczyć o tym, że mamy do czynienia z pewnym dowodem popełnienia przestępstwa przez szerszą grupę osób.

W odpowiedzi na to sędzia Puszkarski wskazał, że chodzi o "okoliczności, które urzędowi prokuratorskiemu były z pewnością znane, bo w toku postępowania prokurator przecież brał udział".

Jednocześnie sąd przyznał rację obronie co do tego, że w niektórych partiach uzasadnienie sądu odwoławczego "sprawia wrażenie pewnej powierzchowności". W ustnych motywach wyroku odniesiono się także do pisma jednej z pełnomocniczek Falenty, mec. Aleksandry Napierskiej, która wskazywała na określone problemy zdrowotne biznesmena i twierdziła, że sąd odwoławczy rażąco naruszył prawo, pozostawiając tę kwestię poza zainteresowaniem.

Sędzia Puszkarski podkreślił, że sąd odwoławczy odnosił się do jedynie zarzutów, które zostały podniesione w apelacji, a w tej nie wspomniano o problemach zdrowotnych Falenty. Dodał również, że z przedstawionych dokumenty wynikało, że Falenta rozpoczął leczenie na początku 2018 r., natomiast sąd orzekał w roku 2017, więc tych problemów nie mógł przewidzieć.

"Orzeczenie SN jest dla mojego klienta niekorzystne, myślę, że to jest moment, kiedy mój klient może rozważyć ewentualny wniosek o wznowienie postępowania, jeśli przedłoży nowe dowody i to będzie jego najtrudniejsza decyzja" - powiedział dziennikarzom mec. Małecki, pytany po wyjściu z sali sądowej o ocenę wtorkowej decyzji SN.

Sędzia Puszkarski mówił wcześniej, że jeśli obrona jest przekonana, że kwestia zdrowia Falenty ma znaczenie w sprawie i "jeżeli jest w stanie wykazać, że w roku 2013 r. oraz 2014 r. (...) stan zdrowia pana Falenty odbiegał od normy, to hipotetycznie jest możliwe złożenie wniosku o wznowienie postępowania".

Mec. Małecki podkreślił przy tym, że postanowienie sądu jest dla niego zrozumiałe, a wygłosiły je osoby, co do których nie ma żadnych wątpliwości, że są to autorytety prawnicze. "Mogę się z tym orzeczeniem nie zgadzać, natomiast nie ma wątpliwości, że orzeczenie jest czytelne, jasne, bardzo starannie przedstawione" - podkreślił.

Prawomocny wyrok w sprawie Falenty zapadł przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie w grudniu 2017 r. SA utrzymał wyrok wymierzony biznesmenowi w 2016 r. przez warszawski sąd okręgowy i uznał ustalenia sądu I instancji uznał za prawidłowe. Później SA oddalił zażalenia obrońców Falenty, którzy ubiegali się o odroczenie wykonania kary m.in. ze względu na stan zdrowia skazanego.

Falenta miał się stawić w zakładzie karnym 1 lutego tego roku, ale się ukrywał. Wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Ostatecznie 5 kwietnia został zatrzymany w Hiszpanii, po czym przewieziono go do kraju, gdzie trafił do więzienia.

Do nagrywania osób z kręgów polityki, biznesu i funkcjonariuszy publicznych w dwóch restauracjach dochodziło w latach 2013-2014. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę, szefa CBA Pawła Wojtunika. Podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97.

W sprawie prawomocne kary w zawieszeniu wymierzono także szwagrowi Falenty oraz jednemu z kelnerów. Za pomoc śledczym odstąpiono od ukarania innego kelnera Łukasza N.; nakazano mu zapłatę 50 tys. zł świadczenia pieniężnego. Ponieważ ci skazani nie usłyszeli kar bezwzględnego pozbawienia wolności nie przysługiwała im kasacja.