Nieobliczalna polityka UE i USA na Bałkanach powoduje, że na gwaranta stabilności w regionie wkrótce może wyrosnąć Turcja.
Kolejna, nieudana próba przyspieszenia rozmów akcesyjnych z Bałkanami Zachodnimi przez Brukselę była podyktowana obawami przed rosnącą konkurencją. O ile jeszcze dekadę temu Unia Europejska nie miała w regionie zbyt wielu rywali, o tyle dzisiaj robi się tam tłoczno. Obok Moskwy i Pekinu od lat swoje wpływy na Bałkanach umacnia Ankara. W relacje z państwami bałkańskimi mocno zainwestował rządzący Turcją od ponad 15 lat Recep Tayyip Erdoğan.
Jak mówi Marta Szpala z Ośrodka Studiów Wschodnich, Unia Europejska nie ma powodów do obaw, jeśli chodzi o tureckie wpływy gospodarcze, bo pod względem poziomu inwestycji i wymiany handlowej Turcja pozostaje daleko w tyle za krajami Wspólnoty.
Inaczej sytuacja wygląda, jeśli chodzi o oddziaływanie polityczne. Przed dekadą UE realizowała politykę na Bałkanach bez oglądania się na to, co miała do powiedzenia Turcja. Dzisiaj, jak podkreśla Szpala, trudno byłoby zignorować głos Ankary np. w sprawie rozwiązania problemu w Bośni i Hercegowinie.
Turcja czuje się w regionie na tyle pewnie, że naciska na kraje bałkańskie, by wydawały tureckich obywateli podejrzanych o współpracę z ruchem Fethullaha Gülena, wpływowego muzułmańskiego duchownego, politycznego wroga Recepa Erdoğana. Od czasu nieudanego tureckiego puczu w połowie 2016 r. w krajach bałkańskich znacząco wzrosła liczba Turków starających się o status uchodźcy. Jak podkreśla korporacja dziennikarzy BIRN (Balkan Investigative Reporting Network), która przeprowadziła śledztwo w tej sprawie, wnioski o azyl stawiają kraje bałkańskie w trudnym dyplomatycznym położeniu. Unia Europejska oczekuje od nich, że przeciwstawią się próbie obławy politycznych przeciwników tureckiego przywódcy. Ale stawiając sprawę twardo, ryzykują dobre relacje z Turcją.
Ankarze uległo do tej pory Kosowo. W zeszłym roku sześciu Turków zostało aresztowanych w Kosowie przez turecki wywiad i przewiezionych do kraju. Zatrzymani byli pracownikami szkół wyższych związanych z ruchem Fethullaha Gülena. Placówki, uznawane na Bałkanach za elitarne, działają także w Albanii. Potem kosowski premier Ramush Haradinaj twierdził, że operacja odbyła się bez jego wiedzy.
W Bośni i Hercegowinie liczba wniosków o azyl składanych przez Turków wzrosła od 0 w 2014 r. do 22 w 2018 r. Tylko w tym roku o status uchodźcy aplikowało 53 tureckich obywateli. Według BIRN Ankara domaga się wydania co najmniej 10 osób, ale na razie Sarajewo opiera się naciskom. Bośniackie sądy odrzuciły wszystkie dotychczasowe wnioski o ekstradycję, argumentując swoją decyzję tym, że UE nie uznaje ruchu Fethullaha Gülena za organizację terrorystyczną. Legalna ścieżka to podobno niejedyny sposób, jakiego Turcja próbuje, by przechwycić tureckich obywateli. Ich prawnik Nedim Ademović twierdzi, że Bośnia znalazła się pod presją, by sprawę rozwiązać na drodze politycznego porozumienia.
Zeszłotygodniowa decyzja o zablokowaniu rozmów akcesyjnych z Albanią i Macedonią Północną już dzisiaj przynosi negatywne konsekwencje. Po tym, jak Francja nie zgodziła się na przejście do kolejnego etapu integracji, premier Macedonii Północnej Zoran Zaew zapowiedział rozpisanie przedterminowych wyborów. Istnieje prawdopodobieństwo, że wygra je nacjonalistyczna opozycja, która domaga się rewizji historycznego porozumienia z Grecją w sprawie nazwy państwa, które zostało zawarte właśnie po to, by odblokować drogę Skopje do UE. Pierwsze kraje Bałkanów Zachodnich zgodnie z zapowiedziami Brukseli miały wstąpić do UE w 2025 r. Najbardziej zaawansowane w negocjacjach Serbia i Czarnogóra liczyły, że to one jako pierwsze przetrą szlak. Teraz ich nadzieje stoją pod dużym znakiem zapytania.
Przed wepchnięciem Bałkanów Zachodnich w objęcia Moskwy i Ankary przestrzegał, paradoksalnie, sprzeciwiający się zbliżeniu krajów bałkańskich z UE francuski prezydent Emmanuel Macron. Marta Szpala uważa jednak, że stawianie rosyjskiej i tureckiej polityki na Bałkanach w jednym szeregu jest niewłaściwe. – Rosja ma negatywną agendę na Bałkanach, jej celem jest destabilizacja. Im więcej problemów, tym dla Moskwy lepiej. Turecka agenda tak nie wygląda – podkreśla. W ocenie ekspertki Turcja ma zbieżne interesy w regionie z UE, bo podobnie jak ona dąży do utrzymania w nim pokoju. Jak mówi, zeszłotygodniowa decyzja pokazuje, że UE nastawiona jest dzisiaj przede wszystkim na to, by Bałkany były stabilne, ale niekoniecznie demokratyczne. – Komentatorzy nazywają to stabiliokracją: mamy silnych liderów, którzy gwarantują stabilność, pozorują do pewnego stopnia reformy, ale nie jest to tak bardzo ważne. Unia chce mieć przede wszystkim spokój. Turcja jest konkurentem UE na Bałkanach, ale ich agendy w szerokim rozumieniu są spójne – mówi Marta Szpala.
– Jeżeli Unia i USA, dwaj najważniejsi sojusznicy na Bałkanach, stają się coraz bardziej nieprzewidywalne, to paradoksalnie może się okazać, że Turcja stanie się stałym elementem polityki tych państw. Polityka Erdoğana jest bardzo konsekwentna – podsumowuje ekspertka.
Mało obliczalna jest natomiast polityka Ankary na Bliskim Wschodzie. Do wczoraj wieczorem trwało zawieszenie broni w północnej Syrii. Turcja wstrzymała inwazję, nakazując kurdyjskim bojownikom opuszczenie terenów przy granicy z Turcją. Według źródeł Reutersa Ankara następnie będzie chciała wydłużyć pas bezpieczeństwa z obecnych 120 do 440 km.
UE chce, by region był stabilny, ale niekoniecznie demokratyczny