Jeszcze dzisiaj Janusz Wojciechowski może dostać od europosłów wilczy bilet.
Za swoim kandydatem na komisarza rolnictwa politycy PiS stoją murem. – Uważam, że jest najlepszym pretendentem na to stanowisko, a to, co zrobiono na pierwszym wysłuchaniu, to świństwo wobec niego. Ze zdziwieniem odbieram, że w tym świństwie brali udział posłowie PO i PSL z naciskiem na to drugie – mówi europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk.
Nikt nie mówi w PiS o szukaniu nowego kandydata na miejsce Wojciechowskiego. Chociaż Warszawie zależy na utrzymaniu teki rolnictwa, to nowa osoba niekoniecznie musiałaby znać się na rolnictwie, bo wraz z odrzuceniem pierwszego kandydata Polsce mogłaby przypaść inna teka. Zwłaszcza że nie tylko kandydatura Wojciechowskiego jest pod dużym znakiem zapytania.
Francuzka Sylvie Goulard, kandydatka na komisarza od wspólnego rynku, znalazła się pod ostrzałem europosłów, którzy poza prowadzonym wobec niej dochodzeniem przez francuskie służby wytykali fakt, że ma dostać niezwykle rozległe portfolio z przemysłem obronnym i kosmicznym oraz rynkiem cyfrowym. Europosłowie są również podzieleni w sprawie Greka Margaritisa Schinasa. Kontrowersje budzi nazwa jego teki „obrona europejskiego stylu życia”, która w ocenie socjalistów i liberałów należy do języka skrajnej prawicy. Tu jednak najprawdopodobniej sprawa skończy się korektą tytułu i grecki polityk pozostanie przy swojej tece związanej m.in. z migracją. Przestrzeń do przesunięć w obszarze przypisanych kandydatom tek daje również odrzucenie pierwszych kandydatów Bukaresztu Rovany Plumb i Budapesztu László Trócsányiego.
Andrzej Halicki z PO twierdzi, że Wojciechowski, pomimo bardzo słabego wystąpienia podczas pierwszego wysłuchania, ma nadal szansę. – Nic nie jest jeszcze przesądzone, jest chęć rozstrzygnięcia wątpliwości. To szansa dla Wojciechowskiego. Szkoda jednak, że Polska nie ma kandydata, który nie budzi żadnych wątpliwości i jest nagradzany oklaskami na koniec wysłuchania – mówi DGP polityk.
Dzisiaj przed południem zbiorą się przedstawiciele poszczególnych grup politycznych, by ocenić przesłane przez Wojciechowskiego odpowiedzi na dodatkowe pisemne pytania. Jeśli nie znajdą one poparcia grup mających dwie trzecie członków komisji rolnictwa, Wojciechowski zostanie wezwany na drugie wysłuchanie. Może do niego dojść jeszcze dzisiaj wieczorem albo jutro. Jeden z naszych rozmówców zwraca uwagę, że to znacząca zmiana, która świadczy o tym, że europosłom się spieszy. – Skrócili mu termin na przesłanie odpowiedzi. Początkowo planowano też, że jego drugie wysłuchanie odbędzie się 14 lub 15 października, teraz może do niego dojść tydzień wcześniej. Może chodzi o to, by mieć czas na przygotowanie nowego komisarza – mówi nam unijny dyplomata.
Zakładano, że Wojciechowskiemu poparcia udzielą chadecy, najsilniejsza grupa polityczna w PE. Jednak po wysłuchaniu Europejska Partia Ludowa zaczęła być mu przeciwna. – To nie jest kwestia tego, czy go lubią, czy nie. On w swoim wystąpieniu podważył interesy producentów żywności, którzy stanowią ich potężny elektorat. Mówiliśmy mu, że nie uzyska poparcia Zielonych, ale postanowił brnąć w klimat. Teraz chyba zrozumiał swój błąd, widzi, że jego autorski pomysł nie wypalił – twierdzi rozmówca w Brukseli.
Teka rolna miała być bardzo techniczna i wyizolowana od pozostałych, wysłuchanie Wojciechowskiego pokazało jednak, że jest w niej bardzo dużo polityki. – Z jednej strony komisarz rolnictwa na zbierającym się co tydzień kolegium komisarzy referuje sprawy związane ze swoim portfolio średnio raz na rok lub półtora. Rzadko. Z drugiej strony ma pod sobą prawie tysiąc urzędników, którzy odpowiadają za jeden z kluczowych sektorów w Europie. W końcu w każdym prawie kraju członkowskim jakiekolwiek tąpnięcie w rolnictwie grozi protestami rolników, blokowaniem dróg i paraliżem miast. Nie bez powodu wspólną politykę rolną nazywa się najbardziej zabetonowaną ze wszystkich w UE. Stoją za nią potężne interesy. Dystansowanie się od nich to zła strategia – słyszymy.