Skład nowej Komisji będzie musiał jeszcze zaakceptować Parlament Europejski. Polski kandydat będzie jednym z kilku do zgrillowania.
25 zaprezentowanych wczoraj kandydatów na komisarzy będzie musiało jeszcze przekonać do siebie europosłów. Wysłuchania w Parlamencie Europejskim rozpoczną się 30 września. Potem w głosowaniu plenarnym izba zaakceptuje lub odrzuci cały skład KE. PE nie ma możliwości odrzucenia pojedynczych kandydatów, ale poszczególne komisje parlamentarne, w których odbędą się wysłuchania, mogą wcześniej negatywnie zaopiniować część z nich.
Wysłuchania w komisjach wydają się bardzo merytoryczne – posłowie zadają szczegółowe pytania i oczekują profesjonalnej odpowiedzi w obszarze, za który ma odpowiadać kandydat na komisarza. Jak jednak mówi nam dyplomata, który zna kulisy przygotowań do wysłuchań, jest to w dużej mierze teatr. Pytania przygotowuje sekretariat komisji, następnie są one przesyłane kandydatowi na komisarza, któremu urzędnicy przygotowują odpowiedzi. – Jeżeli dany kandydat nie ma poparcia niektórych grup politycznych w europarlamencie, jego wysłuchanie służy wykazaniu jego niekompetencji, by potem można mu było wystawić negatywną opinię – słyszymy. – Nie ma tutaj znaczenia jego wiedza czy kompetencje – dodaje.
Polski kandydat Janusz Wojciechowski będzie odpowiadać przed komisją rolnictwa. Na 93 jej członków sprzyjających mu posłów należących do Europejskich Konserwatystów i Reformatorów jest ośmiu. Europejska Partia Ludowa, do której należy decydująca o składzie KE von der Leyen, ma 24 posłów. Socjaliści, liberałowie, zieloni i lewica to łącznie 47 europosłów – dokładnie tyle głosów wystarczy, by przegłosować negatywną opinię.
Nie tylko jednak arytmetyka przemawia na niekorzyść kandydata PiS. Wojciechowski podczas wysłuchania przed komisją rolnictwa zapewne będzie pytany o sprawę nieprawidłowości przy zwrocie kosztów podróży, które bada Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF). Chodzi o opisane w zeszłym tygodniu przez „Der Spiegel” postępowanie mające wykazać, czy Wojciechowski dopuścił się nadużyć w czasie, kiedy był europosłem w latach od 2004 do 2014. Kandydat w rozmowie z agencją AFP wyjaśnił, że w 2016 r. zwrócił sumę 11 tys. 250 euro, która pokrywa w całości koszt nieudokumentowanych podróży. – To, że musiał zwracać, świadczy o tym, że w jego rozliczeniach pojawiły się nieścisłości. To na pewno będzie podnoszone. Komisarz, który nie potrafi rozliczyć się z lotów do Brukseli i z powrotem, nie wygląda dobrze – podkreśla europosłanka PO Róża Thun. W jej ocenie na jego niekorzyść przemawia również fakt, że już raz został negatywnie zaopiniowany przez europarlament – kiedy starał się o stanowisko audytora w Europejskim Trybunale Obrachunkowym. Powodem były jego komentarze na temat zmian w polskim sądownictwie, które w ocenie europosłów wskazywały na polityczną zależność. Ostatecznie pomimo negatywnej oceny PE Wojciechowskiego poparły kraje członkowskie w Radzie UE.
Ryszard Czarnecki z PiS podkreśla, że Wojciechowski w sprawach rolnictwa jest bardziej doświadczony niż którykolwiek z jego poprzedników. Polski kandydat był członkiem komisji rolnictwa w PE jako europoseł Prawa i Sprawiedliwości. Zajmował się tym tematem również jako unijny audytor. – Merytorycznie kandydatowi nie będzie można nic zarzucić. Powody ideologiczne to jednak inna sprawa – dodaje.
Politycy PiS w nieoficjalnych rozmowach podkreślają, że prowadzone przez OLAF postępowanie zostało opisane w prasie nieprzypadkowo teraz, kiedy formowana jest nowa Komisja Europejska. – Chodzi o znalezienie jak największej liczby pretekstów, by potem móc polskiego kandydata oczernić – mówi jeden z nich. Prawo i Sprawiedliwość liczy się z możliwością odrzucenia Wojciechowskiego, ale na razie partia nie szuka nowego kandydata.
W PiS liczono, że obok polskiego wśród komisarzy wskazanych przez von der Leyen znajdzie się jeszcze kilku kandydatów do grillowania. Grono to jednak stopniało. We Włoszech nowy rząd wystawił dobrze ocenianego w Brukseli socjaldemokratę i byłego premiera Paola Gentiloniego. Zieloni byli krytyczni wobec sugerowanej teki energetycznej dla Litwina Virginijusa Sinkevičiusa należącego do rządzącego na Litwie Litewskiego Związku Rolników i Zielonych, ale von der Leyen ostatecznie dała to portfolio mniej kontrowersyjnej Estonce Kadri Simson.
Natomiast spore poruszenie w PE wzbudza kandydat Węgier László Trócsányi, który ma odpowiadać za rozszerzenie i politykę sąsiedztwa. Przez niektórych europosłów ta kandydatura jest postrzegana jako prowokacja ze strony węgierskiego premiera Viktora Orbána, bo Trócsányi jako minister sprawiedliwości w jego rządzie nadzorował krytykowane wielokrotnie przez Brukselę zmiany w węgierskim sądownictwie.
Kwestie finansowe były powodem odrzucenia przez europarlament kandydatury Bułgarki Rumjany Żelewej w 2009 r., która miała być komisarzem ds. rozwoju i pomocy humanitarnej w Komisji José Barroso. Tuż przed jej wysłuchaniem prasa ujawniła, że jako europosłanka miała udziały w firmie Global Consult, ale nie wpisała tego do oświadczenia majątkowego. Zelewa początkowo miała mocne wsparcie Barroso, który twierdził, że kandydatka nie narusza kodeksu postępowania KE, oraz ówczesnego przewodniczącego PE Jerzego Buzka. Stała za nią murem również najsilniejsza w europarlamencie Europejska Partia Ludowa. Nie pomogło. Bułgarka w europarlamencie znalazła się pod ostrzałem pytań o konflikt interesów ze strony socjalistów, liberałów i zielonych. Ostatecznie zrezygnowała z ubiegania się o stanowisko komisarza i w ogóle wycofała się z życia politycznego.