Przez lata elektronikę najbardziej opłacało się produkować w Państwie Środka. Cła nałożone przez Trumpa wywróciły ten krajobraz do góry nogami.
Lista firm, które chcą przenieść produkcję z Chin, jest długa. Ricoh rozważa wyniesienie się z montażem drukarek do Tajlandii. HP i Dell szukają alternatywnych lokalizacji dla produkcji laptopów. „Nikkei Asian Review” podał również, że w gronie potencjalnych uciekinierów znajdują się Acer, Asus, Amazon, Apple, Microsoft oraz Sharp. Plany przeniesienia części produkcji swojej konsoli Swith ogłosił również japoński gigant branży gier komputerowych Nintendo.
Przypadek tej ostatniej firmy jest doskonałą ilustracją zagrożenia, jakie dla Chin niosą amerykańskie cła: czynią one produkcję w Państwie Środka nieopłacalną. Elektronika to niskomarżowy biznes; każdy dodatkowy podatek po drodze może poważnie zachwiać rentownością. A ponieważ nikt nie wie, kiedy Waszyngton obniży cła na chińskie towary, to firmy kombinują, że produkcję lepiej przenieść już teraz – i mieć problem z głowy na zawsze.
Zwłaszcza firmy, dla których – tak jak w przypadku Nintendo – amerykańscy konsumenci są najważniejsi. Specyfika konsolowego biznesu polega na tym, że na samym urządzeniu producenci często nie zarabiają w ogóle, a wychodzą na plus dzięki sprzedaży gier. Jeśli więc Nintendo 4 na 10 Switchy sprzedaje w Amerykach – z czego lwią część w USA – to przeniesienie części produkcji poza Chiny ma sens.
Podobną logiką kierują się HP i Dell. Prawie połowa chińskiej produkcji Della trafia na rynek amerykański, zaś w przypadku HP jest to 40 proc. Obydwie firmy rozglądają się więc za alternatywnymi lokalizacjami dla swojej produkcji. Według „Nikkei Asian Review” Dell już uruchomił pilotażowe działania na Tajwanie, Filipinach i w Wietnamie, HP spogląda zaś w stronę Tajwanu i Tajlandii (decyzja o relokacji może zapaść nawet jeszcze w tym kwartale).
Nintendo chce przenieść swoją produkcję do Wietnamu, kraju pierwszego wyboru dla wielu biznesów, które od kilku lat uciekają z Chin przed rosnącymi kosztami (dotychczas kraj przyciągał głównie biznes tekstylny, niezbyt zaawansowany technologicznie i wrażliwy na podwyżki kosztów pracy w Państwie Środka). Oczywiście firma nie produkuje konsol na własną rękę: w Chinach za produkcję odpowiada tajwańska spółka Hon Hai Technologies.
Znana na świecie lepiej jako Foxconn firma podąża za swoimi klientami i także przenosi produkcję poza Chiny. Na początku roku tajwańskie przedsiębiorstwo ogłosiło, że zamierza zainwestować w zakład w Indiach i w Wietnamie. W ten sposób kraj ten staje się największym beneficjentem wojny handlowej między USA a Chinami, co widać już w statystykach: w ub.r. wartość wietnamskiego importu do USA wzrosła o 40 proc. w okresie od stycznia do kwietnia br. Jeśli dojdzie do tego na dużą skalę elektronika, wartości te będą jeszcze większe.
Każdy kij ma jednak dwa końce i wyprowadzka producentów elektroniki (jak również ogólnie rosnące uposażenia) powodują, że Wietnam nie jest już tak atrakcyjny dla branży tekstylnej. Duzi poddostawcy w tym sektorze jak Makalot Industrial (szyją dla GAP, Walmarta, Zary i H&M) oraz Eclat Textile (m.in. Nike) nie chcą już zwiększać produkcji w tym kraju. W zamian za to rozglądają się za mniej kosztownymi lokalizacjami w innych częściach regionu, patrząc łakomie chociażby na Indonezję.
Jeśli branży elektronicznej uda się już zbudować stabilne łańcuchy dostaw poza Chinami, wyprowadzki produkcji mogą się nasilić – z trudnymi do przewidzenia konsekwencjami dla nastawionej na eksport gospodarki. W miastach takich jak Chongqing, gdzie powstaje jeden z trzech produkowanych na świecie laptopów, może pojawić się bezrobocie. Byłoby to fatalne dla kraju, który zbudował swoją potęgę właśnie na eksporcie szeroko rozumianej elektroniki: według firmy analitycznej QianZhan między 1991 a 2017 r. wartość sprzedaży zagranicznej tej kategorii produktów przez Chiny wzrosła 136 razy, z 10 mld dol. do 1,35 bln dol.